Getty Images / Dean Purcell / Na zdjęciu Andrea Benatti

Nowe fakty ws. morderstwa dzieci byłego reprezentanta Włoch

Tomasz Skrzypczyński

Włoscy dziennikarze ujawniają nowe fakty w sprawie morderstwa dwójki dzieci byłego reprezentanta Włoch w rugby, Andrei Benattiego. Jego żona, która tego dokonała, wyszła ze szpitala psychiatrycznego zaledwie dwa miesiące temu.

Do dramatycznych wydarzeń doszło w czwartek 7 grudnia, w miejscowości Luzzara na północy Włoch. Antonella Barbieri najpierw udusiła dwuletnią córkę Kim poduszką, a następnie za pomocą noża kuchennego zabiła swojego pięcioletniego syna Lorenzo Zeusa. 

Po wszystkim chciała popełnić samobójstwo, jednak jej się to nie udało. Trafiła w ręce policji, a następnie do szpitala. Wszystko przez rany, których doznała przy próbie samobójczej.

Nowe fakty na temat tragedii rodziny byłego włoskiego rugbysty Andrei Benattiego ujawniają włoskie media. Otóż jego żona nie tylko miała w przeszłości problemy na tle psychicznym, jak początkowo podawali dziennikarze. Według ich informacji, przechodziła ona poważną terapię i opuściła szpital psychiatryczny zaledwie dwa miesiące temu.

Wtedy lekarze wydali opinię, że rozpoznano u kobiety dwie poważne choroby. Jedna miała zostać zdefiniowana jako zaburzenia na tle psychotycznym. 

Dziennikarze dotarli także do słów Barbieri na temat poranka, kiedy zabiła swoje dzieci. Miała powiedzieć śledczym i lekarzom, że jeszcze około godz. 7:30 rano jadła ona z nimi śniadanie, dokładnie tak jak codziennie. Tragedia wydarzyła się dwie godziny później. "Nie mogłam już tego znieść i musiałam to zrobić" - miała powiedzieć kobieta.

Andrea Benatti był w tym czasie w pracy, zaledwie kilka kilometrów dalej, w rodzinnym sklepie mechanicznym. Po przyjeździe na miejsce tragedii nie był w stanie z nikim rozmawiać. Miał tylko powtarzać, że "nie wierzy w nic co się stało". 

Dziennikarze ustalili już także, że Antonella Barberi pierwszego morderstwa dokonała w domu, ale drugie popełniła gdzie indziej. Po zabiciu córki 39-latka zabrała syna do auta i pojechała nad brzeg rzeki Pad. Tam zadźgała nożem syna, a następnie w ten sam sposób chciała sobie odebrać życie. I z pewnością wykrwawiłaby się, gdyby nie zauważył jej przechodzień, który wezwał karetkę.

Obecnie Barberi przebywa w szpitalu pod nadzorem policji, która pilnuje jej 24 godziny na dobę. Kobieta bezustannie odmawia leczenia.

< Przejdź na wp.pl