PAP/EPA / GERRY PENNY

Serhij Stachowski: Każdy uczestnik turnieju wielkoszlemowego powinien mieć zagwarantowane 100 tys. euro

Marcin Motyka

Serhij Stachowski nawołuje do zmian w światowym tenisie. Zdaniem Ukraińca, w pierwszej kolejności powinno zostać zwiększone "startowe" dla uczestników turniejów wielkoszlemowych.

Pule nagród w turniejach wielkoszlemowych rosną z każdym rokiem. W zakończonym w niedzielę Wimbledonie odpadający w I rundzie inkasowali po 35 tys. funtów. W US Open, który zostanie rozegrany na przełomie sierpnia i września, "startowe" za udział w głównej drabince ma wynosić 50 tys. dolarów. Ale zdaniem Serhija Stachowskiego to wciąż zbyt mało.

- Należy zwiększyć pule nagród w każdym turnieju. Wiem, że to możliwe. Zwłaszcza w Wielkich Szlemach, które generują olbrzymie dochody. Uważam, że każdy uczestnik turnieju wielkoszlemowego powinien mieć zagwarantowane 100 tys. euro za udział - powiedział w rozmowie ze SportKlubem.

- Bądźmy szczerzy. Na tenisie możesz się dorobić tylko wtedy, kiedy jesteś notowany w najlepszej "50" rankingu. Jeśli chcemy, aby tenis wciąż się rozwijał, aby dla młodych ludzi był konkurencyjny z takimi sportami jak piłka nożna czy koszykówka, to musimy zwiększyć płace - argumentował. - Bo jeżeli młody chłopak widzi, że piłkarz, który siedzi na ławce, zarabia miliony, inkasuje więcej od tenisisty z czołowej "100" rankingu, to wiadomo, że mając wybór, wybierze piłkę nożną.

Ukrainiec nawoływał również do innych zmian w tenisie. Stwierdził, że finały turniejów rangi ATP World Tour Masters 1000 powinny być rozgrywane w formule do trzech wygranych setów, a pomysł władz Międzynarodowej Federacji Tenisa (ITF), by finał Pucharu Davisa rozgrywać w formacie Final Four i na neutralnym terenie, uważa za całkowicie nietrafiony. - To będzie absolutna katastrofa - skomentował.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdy Arsenalu trenowały... kung-fu (WIDEO) 

Stachowski nie pierwszy raz nie kryje się z oryginalnymi pomysłami. Przed dwoma laty zaszokował opinię publiczną stwierdzeniem, że "w męskich rozgrywkach nie ma żadnego geja, a w kobiecych co druga tenisistka to lesbijka". Został za to mocno skrytykowany. Za swoje słowa przeprosił, ale je podtrzymał.

- Żyjemy w świecie, w którym łatwo cię ukrzyżować, kiedy mówisz coś publicznie - stwierdził. - Są gracze, którzy dbają o swój wizerunek i uważają na słowa. W dużej mierze takie ich zachowania wymuszają sponsorzy. Ja jestem niezależny i mogę mówić to, co myślę - wyjaśnił kijowianin.

31-latek zbliża się do końca kariery. Zapytany, co będzie robił, gdy przestanie być czynnym tenisistą, odparł: - Widzę siebie w polityce.

< Przejdź na wp.pl