W tym miejscu znalazła się Żuk. "Wiem, na jaki poziom chcę wejść"

Getty Images / Na zdjęciu: Kamila Żuk
Getty Images / Na zdjęciu: Kamila Żuk

- Musiałam trenować zastępczo. Nie uważam jednak tego czasu za stracony. Wiem, na jaki poziom chcę wejść - przyznała Kamila Żuk. Polska biathlonistka opowiedziała w rozmowie z nami o jej drodze do sezonu olimpijskiego.

W tym artykule dowiesz się o:

Polskie biathlonistki intensywnie szlifują formę przed nadchodzącym sezonem biathlonowego Pucharu Świata. Obecnie kadra prowadzona przez Tobiasa Torgersena przebywa w Anterselvie. To właśnie w tym miejscu biathloniści powalczą o medale podczas igrzysk olimpijskich w lutym.

Nasze zawodniczki pracują nad dyspozycją czwarty rok z rzędu pod okiem norweskiego szkoleniowca. Najdłużej jednak Torgersena zna Kamila Żuk, która z nim współpracowała już w 2018 roku. 43-letni trener objął wtedy stery kadry kobiet na sezon olimpijski. Żuk realizowała jego plany treningowe jako juniorka.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wspomina potworny wypadek. "Nie jestem już tym samym człowiekiem"

"Wiem, na jaki poziom chcę wejść"

Niespełna 28-letnia biathlonistka miała nierówną poprzednią zimę. Jej poziom mocno falował. Najlepszy wynik osiągnęła w jednym ze sprintów, w którym uplasowała się w czołowej dziesiątce. Tegoroczne przygotowania Żuk przebiegały bez zakłóceń - do czasu.

- Miałam moment, w którym czułam, że się naprawdę mocno rozwijam. Widziałam spory postęp względem poprzedniego sezonu, jeśli chodzi o możliwości wydolnościowe. Później jednak pojawiły się problemy zdrowotne, które na półtora miesiąca wykluczyły mnie z normalnych przygotowań - przyznała w rozmowie z nami.

- Musiałam trenować zastępczo. Nie uważam jednak tego czasu za stracony. Oczywiście zrobiłam krok w tył, jeśli chodzi o wydolność, ale w innych aspektach się rozwinęłam. Powoli wracam do mocnych obciążeń. Wiem, na jaki poziom chcę wejść - dodała.

Polka podkreśliła, że ciężkiej pracy absolutnie nie brakuje. - Trenujemy naprawdę intensywnie. Nie schodzimy z obciążeń względem poprzedniego sezonu. Czasem odnoszę wrażenie, że trenujemy jeszcze więcej. Organizm dobrze się do tego adaptuje. Czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku - zapewniła.

Test z Finkami

Treningi w Anterselvie to bardzo ważny punkt w przygotowaniach Biało-Czerwonych ze względu na możliwość adaptacji do dużej wysokości. Jak zauważyła Żuk, dotychczas nasza kadra miała tylko jeden taki obóz w Obertilliach.

- Czuję się bardzo dobrze w Anterselvie. Mam stąd pozytywne wspomnienia. Jesteśmy tu po to, żeby się oswoić z miejscem, wiatrem, wysokością. Trasa letnia różni się od tej zimowej, jednak sama aklimatyzacja na wysokości jest istotna - oceniła.

Teraz dodatkowo polskie zawodniczki mogą przetestować własne możliwości na tle reprezentantek Finlandii. Kamila uważa, że to może tylko pomóc naszej kadrze.

- Dużo pracujemy wspólnie na strzelnicy. Odbyliśmy treningi szybkościowe. My w grupie już siebie doskonale znamy, trudno wytworzyć presję. Testy z kadrą fińską z kolei stymulują większe napięcie, adrenalinę. To świetne. Strzela się wtedy zupełnie inaczej. Jest to nam bardzo potrzebne przed zbliżającym się sezonem Pucharu Świata - stwierdziła.

Kłopoty, a później wygrana

Za naszą kadrą mistrzostwa Polski. Kamila Żuk zaliczyła dwa różne starty. W sprincie pięciokrotnie spudłowała i zajęła siódme miejsce. Dzień później podczas biegu masowego nie miała sobie równych. Zaprezentowała dobrą formę na trasie, a na strzelnicy pomyliła się tylko dwa razy.

- Sprint był nieudany. Biegowo nie czułam się najlepiej, strzelanie pozostawiło wiele do życzenia. Nie zbliżyłam się nawet do tego, co pokazywałam ostatnio na treningach. Szczególnie strzelecko podczas obozów czułam dużo większą stabilność. Byłam zła na siebie - tak pierwszą z konkurencji podsumowała sama zainteresowana.

Przed biegiem ze startu wspólnego wiedziała, co musi zmienić. Jak podkreśliła, była zadowolona z realizacji założeń. W stu procentach skupiła się na postawionych zadaniach.

- Nic innego mnie nie interesowało. Dzień wcześniej miałam problemy z przestrzeliwaniem. To wpłynęło na mój występ. Przed biegiem masowym było inaczej. Czułam się komfortowo, dodało mi to pewności siebie. Sama sobie udowodniłam, że praca, którą wykonuję, ma sens i że faktycznie stabilizuję się strzelecko - podsumowała.

Puchar Świata 2025/2026 w biathlonie startuje 29 listopada w szwedzkim Oestersund. Sezon potrwa do 22 marca i zakończy się zmaganiami w Oslo.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści