Weronika Nowakowska Ziemniak: Trasy w Soczi nie pozwolą na wykorzystanie moich atutów

[tag=8506]Weronika Nowakowska Ziemniak[/tag] ma za sobą całkiem udany weekend w Oberhofie. Polka była w czołowej dziesiątce w sprincie i biegu pościgowym. Nie wyszła jej tylko masówka.

Forma Nowakowskiej Ziemniak zwyżkuje, co jest dobrym prognostykiem przed zbliżającymi się wielkimi krokami igrzyskami. - Mam nadzieję, że po naszych różnych perypetiach wszystko tam złoży się w jedną udaną całość. Wierzę, że trener przygotuje szczyt naszej formy na igrzyska, a my musimy wygrać pojedynek ze swoimi głowami. Jak będzie na igrzyskach, nie jestem w stanie powiedzieć ani teraz, ani dzień przed ich rozpoczęciem - powiedziała czołowa polska biathlonistka w rozmowie z Gazetą Wrocławską.

Nowakowska Ziemniak przyznaje, że biathlonowe trasy w Soczi nie są "pod nią". - Nie są, ale... jeśli nie możesz czegoś zmienić, to musisz to zaakceptować, prawda?! No i ja tak zrobię. Profil nie jest absolutnie pode mnie, góra dół i góra dół. Ja lubię trasy techniczne, gdzie jest trochę podbiegu i trochę zjazdu, gdzie jeden podbieg jest dłuższy, a inny krótszy. W Soczi natomiast jest bardzo długi podbieg i bardzo długi zjazd, a później znów to samo i długa prosta na strzelnicę. Trasa nie jest zbyt urozmaicona, a ja mam 158 cm wzrostu. Moja technika jest raczej ekonomiczna, nie jest to takie rytmiczne cyk-cyk-cyk, tylko pcham do końca. Robię mniej ruchów, a używam do tego dużo siły. A więc trasy w Soczi nie pozwolą na wykorzystanie moich atutów, bo ani nie biegam dynamicznie, ani nie mam zbyt wielu centymetrów. Wierzę jednak, że jeśli jesteś dobrze przygotowana, to nawet na nielubianej trasie możesz odnieść sukces. Biathlon ma dwie składowe, więc czasem nawet średnio biegając i średnio strzelając jesteś w stanie osiągnąć cel - stwierdziła.

Zanim biathlonistki udadzą się na igrzyska, czekają je jeszcze zawody w Ruhpolding i Antholz-Anterselvie. Pierwsza konkurencja kobieca w Soczi odbędzie się 9 lutego. Będzie to sprint na dystansie 7,5 km.

Cała rozmowa w Gazecie Wrocławskiej.

Źródło artykułu: