Biegi. Cały świat patrzy na Wiedeń. Eliud Kipchoge znów zmierzy się z barierą 2 godzin w maratonie

Getty Images / Maja Hitij/Staff / Na zdjęciu: Eliud Kipchoge po pobiciu rekordu świata w maratonie (2:01:39; Berlin 2018)
Getty Images / Maja Hitij/Staff / Na zdjęciu: Eliud Kipchoge po pobiciu rekordu świata w maratonie (2:01:39; Berlin 2018)

Eliud Kipchoge już raz wybrał się na Księżyc. Nie doleciał. Zabrakło 26 sekund. W sobotni poranek najwybitniejszy maratończyk wszech czasów ponownie stanie do walki. Kenijczyk chce być pierwszym, który przebiegnie maraton poniżej 2 godzin.

W tym artykule dowiesz się o:

6 maja 2017 r. było ich trzech - Eliud Kipchoge, Zersenay Tadese i Lelisa Desisa. Już po półmetku stało się jasne, że do historii może przejść tylko Kenijczyk. Jego koledzy z Erytrei i Etiopii osłabli. Kipchoge wyglądał świetnie, utrzymywał tempo schowany za grupą wymieniających się pacemakerów. Jednak w końcówce i jego zaczęły opuszczać siły. Na torze Autodromo Nazionale di Monza we Włoszech pokonał dystans maratonu (42,195 km) w 2 godziny i 25 sekund.

O 26 sekund za wolno, by projekt "Breaking2", za którym stała firma Nike, można było uznać za sukces. Kipchoge znacząco przesunął granicę ludzkich możliwości, ale wymarzonej "dwójki" nie złamał. Już wtedy mówił, że "zamierza wylądować na Księżycu". Nie doleciał. Ale nie przestał myśleć o historycznym wyczynie.

Nazywany jest najwybitniejszym maratończykiem wszech czasów. Ma wręcz niewiarygodne statystyki na królewskim dystansie. 34-latek jest powtarzalny do bólu. Startował 12 razy w maratonie, wygrał 11 biegów, a raz był drugi. Innym wielkim tego sportu - m.in. Haile Gebrselassie, Wilsonowi Kipsangowi czy Kenenisie Bekele zdarzało się zejść z trasy. Eliudowi nigdy.

ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Justyna Święty-Ersetic: Jestem w szoku. Brąz na igrzyskach biorę w ciemno

Pod patronatem najbogatszego Brytyjczyka

Oczywistym było, że spróbuje raz jeszcze. I właśnie nadszedł ten moment. Eliud Kipchoge - tym razem już tylko on - weźmie udział w bliźniaczo podobnym projekcie, który sponsoruje najbogatszy Brytyjczyk Jim Ratcliffe, szef koncernu petrochemicznego Ineos (niedawno przejął grupę kolarską Team Sky z Michałem Kwiatkowskim w składzie).

Początkowo wydawało się, że druga próba Kipchoge - nazwana Ineos 1:59 Challenge - odbędzie się w Wielkiej Brytanii. Ratcliffe myślał o którymś z londyńskich parków, ale ostatecznie wybór padł na Wiedeń i park Prater. - To dobra trasa. Bardzo płaska i bardzo szybka - podkreśla Eliud Kipchoge, który kilka dni temu przyleciał do Austrii.

Do próby dojdzie 12 października, o godzinie 8.15. Sztab ludzi długo analizował warunki, jakie panować będą w Wiedniu. Wiadomo, że wczesnym porankiem w sobotę Kipchoge może liczyć na ok. 6-7 stopni, czyli temperaturę optymalną dla profesjonalnego maratończyka. W 2017 r. na Monzy było 12 stopni. O kilka "kresek" za ciepło.

- Niewiele mi zabrakło za pierwszym razem. Mam nadzieję, że teraz to zrobię. Czuję się lepiej przygotowany. Biegałem z taką prędkością przez ostatnie dwa lata. Jestem gotowy - zapewnia Kipchoge, który w Wiedniu będzie biec średnim tempem 2:50 na kilometr.

Poniesie go doping kibiców

Dodatkowym czynnikiem, którego zabrakło mu dwa lata temu, są kibice. We Włoszech tor był zamknięty. W stolicy Austrii fani będą uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu, wstęp jest bezpłatny. - Kibice mogą mieć wielki wpływ. Mam nadzieję, że ich doping mnie poniesie - mówi Kenijczyk.

Mistrz olimpijski z Rio de Janeiro znów będzie mieć do dyspozycji armię pacemakerów. Tym razem nie 30, lecz aż 41 światowej klasy biegaczy - głównie z Afryki, ale w tym gronie jest także Amerykanin Matthew Centrowitz (mistrz olimpijski w biegu na 1500 m z Rio) oraz czołowi Europejczycy: Szwajcar Julien Wanders czy norwescy rywale Marcina Lewandowskiego, bracia Filip, Henrik i Jakob Ingebrigtsen.

Wyświetl ten post na Instagramie.

World class.

Post udostępniony przez Eliud Kipchoge (@kipchogeeliud)

Pacemakerzy będą się co jakiś czas zmieniać. Przed biegaczami - w odległości ok. 20 metrów - podążać będzie samochód elektryczny. Generować on będzie laserową linię, której Kipchoge musi się "trzymać", chcąc złamać dwie godziny. Zarówno samochód, jak i (przede wszystkim) pacemakerzy mają osłaniać Kenijczyka przed ewentualnymi podmuchami wiatru.

Sobotnie wydarzenie elektryzuje cały świat, ale nawet jeśli Kipchoge złamie magiczną barierę, to wynik ten nie zostanie zapisany w tabelach rekordów. Światowa federacja lekkoatletyczna (IAAF) nie uzna bowiem rezultatu uzyskanego w takich warunkach (m.in. z powodu wspomnianej rotacji pacemakerów czy też podawania biegaczowi napojów w dowolnym momencie przez człowieka na rowerze). Tak było również w 2017 r., dlatego wynik 2:00:25 z Monzy nie figuruje w tabelach.

"Dwójka" będzie łamana regularnie?

Przypomnijmy, że do Kipchoge należy rekord świata ustanowiony w 2018 r. podczas maratonu w Berlinie - 2:01:39. Wydawało się wówczas, że opcje są dwie. Albo wynik ten przetrwa przez długie lata, albo poprawi go sam Kipchoge. Tymczasem niewiele brakowało, a 29 września w Berlinie pobiłby go Kenenisa Bekele (2:01:41).

Dla Kipchoge to ważny argument. - Biegam, żeby tworzyć historię i pokazać, że żaden człowiek nie jest ograniczony. Nie chodzi o pieniądze, chodzi o pokazanie, że nie ma limitów - podkreśla, przywołując historię z rekordem świata w biegu na 1 milę.

- 65 lat temu Roger Bannister jako pierwszy przebiegł milę poniżej czterech minut. Wówczas nikt nie sądził, że to możliwe. Ale później zrobiło to wielu ludzi. W zeszłym roku pobiegłem w Berlinie 2:01, a w tym roku zrobił to Bekele. To tylko pokazuje, że człowiek nie ma ograniczeń - uzasadnił Eliud Kipchoge.

Jeśli więc tym razem Kenijczyk "wyląduje na Księżycu", może to oznaczać początek zupełnie nowej ery w biegu maratońskim.

Sobotnie wydarzenie będzie transmitowane na kanale Ineos 1:59 Challenge na YouTube. Początek o godz. 8.15.

Komentarze (0)