World Uphill Trophy odbywa się od ubiegłego roku. Obydwie edycje, zarówno poprzednia, jak i ta, która miała miejsce w niedzielę 19 stycznia, miały rangę biegu FIS. O ile poprzednio na starcie stanęli głównie amatorzy, o tyle tym razem w obsadzie nie zabrakło gwiazd.
- Ten bieg pokazuje biegi narciarskie w ich ekstremalnej formie - mówi Joerg Capol w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Łączy trudną wspinaczkę ze zjazdem pokonywanym przy bardzo dużej prędkości. W FIS szukamy nowych wyzwań, biegów ciekawych dla widzów. Chcemy rozwijać ten bieg, nie wątpię, że ma on w sobie duży potencjał. To nowa idea. Początkowo planowaliśmy, że już w tym roku World Uphill Trophy będzie w kalendarzu Pucharu Świata, ale na to chyba było jeszcze nieco zbyt wcześnie. Nie mam jednak wątpliwości, że taki bieg powinien odbywać się co roku.
- Myślę, że powinna być dla niego specjalna nazwa, na przykład FIS Mountain Championships, lub coś w tym stylu. Czy i kiedy będzie w Pucharze Świata – to już inna sprawa, trzeba to jeszcze oczywiście przemyśleć. Nie można poprzestać na jednej czy dwóch edycjach, warto zbudować historię tego biegu. Można ją stworzyć właśnie tutaj i rozgrywać go na koniec sezonu, w ostatnich dniach marca. Nie mam wątpliwości, że wiele gwiazd by tu zawsze startowało i w ten sposób powstałaby kolejna karta historii biegów narciarskich, w końcu już w tym roku na starcie pojawiło się wielu znakomitych zawodników. Byłoby to rokrocznie efektowne zakończenie sezonu
.
W tym roku w klasyfikacji mężczyzn triumfował Maurice Manificat z Francji, a w klasyfikacji kobiet Anastazja Słonowa z Kazachstanu. Wśród amatorów na starcie nie zabrakło też samego Joerga Capola, który na przełomie lat 80-tych i 90-tych był zawodowym biegaczem reprezentującym Szwajcarię. W Szklarskiej Porębie zajął drugie miejsce. - Z przyjemnością sam pobiegłem w World Uphill Trophy, miałem z tego dużo radości - powiedział na mecie.