To nie był dobry bieg Justyny Kowalczyk. Polka - przez niektórych fachowców - była wskazywana jako jedna z faworytek biegu na 30 km podczas mistrzostw świata w Falun. Niestety… Kowalczyk wystarczyło sił na zaledwie 10 km. Potem przeżyła kilka załamań, kilka kryzysów, ostatecznie dobiegła na 17. miejscu.
- Nie jest łatwo takiej zawodniczce, jak Justyna, kończyć pod koniec drugiej dziesiątki - rozpoczął rozmowę z portalem SportoweFakty.pl, legendarny trener biegów narciarskich, Edward Budny. - Jest przyzwyczajona do czołówki, do medali. Tym bardziej ją podziwiam, że nie zeszła z trasy, a na finiszu podjęła jeszcze walkę z Amerykanką.
[ad=rectangle]
Budny zwrócił także uwagę, że podczas biegu nie było zbyt wiele emocji. Therese Johaug oraz Marit Bjoergen bardzo szybko pokazały karty i ustawiły przebieg rywalizacji. - Tak naprawdę, to emocji nie było ani przed biegiem, ani w trakcie - przyznał. - Wszystko potoczyło się wedle scenariusza, który można było przewidzieć.
4. miejsce Kowalczyk w sprincie, brązowy medal w sztafecie, 5. pozycja w biegu 4x5 km - kobiece biegi wracają z Falun z tarczą. Czy na horyzoncie widać jeszcze lepsze czasy? - Oczywiście, ale zacznijmy od Justyny - zaczął Budny. - Ona musi w końcu poukładać sprawy osobiste, podjąć decyzję, że chce przywieźć z IO 2018 medal, a może i medale. Jeżeli to zrobi, powinna zmienić plan treningowy i już w przyszłym roku powinna wrócić do ścisłej czołówki Pucharu Świata. Nie ma innej drogi, nie ma startów na pół gwizdka. PŚ jest najważniejszy. Jeżeli znów zacznie wygrywać, to da kopa pozostałym dziewczynom do jeszcze cięższej pracy i nasza sztafeta będzie jeszcze mocniejsza.