Powalczy z Polką o złoto. "Powinna zostać zdyskwalifikowana"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Richard Pelham/Stefan Matzke - sampics/Getty Images/Instagram Laura Grzyb / Na zdjęciu od lewej: Imane Khelif Yu-ting, w kółeczku Laura Grzyb
Getty Images / Richard Pelham/Stefan Matzke - sampics/Getty Images/Instagram Laura Grzyb / Na zdjęciu od lewej: Imane Khelif Yu-ting, w kółeczku Laura Grzyb
zdjęcie autora artykułu

Udział Imane Khelif i Lin Yu-ting na IO w Paryżu budzi sprzeciw wielu środowisk. Mocne stanowisko w sprawie pięściarek przedstawiła w rozmowie z "Faktem" Laura Grzyb.

Algierka Imane Khelif  oraz Tajwanka Lin Yu-Ting są już pewne medalu olimpijskiego. Pierwsza z wymienionych awansowała do finału turnieju w kat. do 66 kilogramów, natomiast druga zawalczy z Julią Szeremetą o złoto w kat. do 57 kilogramów.

W ostatnich dniach pojawiało się wiele głosów sugerujących, że obie zawodniczki nie powinny zostać dopuszczone do turniejów kobiecych. W ubiegłym roku zostały bowiem zdyskwalifikowane z mistrzostw świata organizowanych przez organizację IBA. Jej szef Umar Kremlow oskarżał je o bycie mężczyznami. Kontrowersje budzi rzekomo wysoki poziom testosteronu i obecność chromosomów XY w materiale genetycznym Algierki (komentarz lekarza na ten temat znajdziesz TUTAJ).

W obronie obu pięściarek staje MKOI. Organizacja kilkukrotnie przekazała, że nie ma podstaw, by Algierka i Tajwanka zostały odsunięte od rywalizacji w Paryżu. W opublikowanym oświadczeniu podkreślono również, że zeszłoroczna decyzja IBA została wydana w "arbitralny sposób", a sama dyskwalifikacja nastąpiła dopiero po tym, jak obie zawodniczki stoczyły już kilka walk turniejowych. W tle jest również trwający od kilku lat konflikt między MKOI a IBA (Więcej na jego temat: TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"

Sprawa Khelif i Yu-ting zyskała też duży rozgłos w Polsce. Po walce Algierki z Włoszką Angelą Carini jej udział w igrzyskach skrytykował były premier Mateusz Morawiecki. Teraz na temat  wzbudzających kontrowersje zawodniczek wypowiedziała się Laura Grzyb. Polska zawodowa bokserka legitymująca się bilansem 10 zwycięstw przedstawiła swoje stanowisko w rozmowie z "Faktem".

- Jeżeli są dowody na to, że nie mieszczą się w normach, powinny zostać zdyskwalifikowane (...) Z jednej strony nie powinniśmy osądzać, ale z drugiej każda zawodniczka chce się czuć bezpiecznie - mówiła.

- Moje zdanie jest takie, że jeśli są tam jakieś wahania hormonalne czy kwestie genetyczne, to należy je traktować jak doping. W sporcie trzeba uważać na wszystko. Nawet biorąc tabletkę na ból głowy, mogę zostać zdyskwalifikowana za doping - oceniła Grzyb.

29-latka zwróciła jednak uwagę na to, że przypadek Khelif i Yu-ting jest skomplikowany. W jej ocenie obecnie nie zostały udostępnione dowody wystraczająco mocne, by podjąć jednoznaczną decyzję w sprawie tych zawodniczek.

Czytaj też: Była świetna z matematyki, choć liczyła się tylko wspinaczka. Teraz jest brązową medalistką olimpijską Nowa polska gwiazda zachwyciła w królestwie... Igi Świątek. Podbiła serca fanów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty