W mediach pojawił się dokument medyczny z marca 2023 roku, który wskazuje, że algierska bokserka posiada męski kariotyp (XY). To właśnie na podstawie tych wyników Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu (IBA) wcześniej zdyskwalifikowało ją z zawodów.
Imane Khelif, mimo zakazu udziału w imprezach organizowanych przez IBA, wystartowała w igrzyskach olimpijskich dzięki kobiecej płci wpisanej w paszporcie. Przecieki wzbudziły kontrowersje i wywołały apele o odebranie zawodniczce olimpijskiego złota zdobytego w kategorii 66 kg.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Partnerka Dybali skradła show. Co za kreacja!
Jednak Doraine Lambelet Coleman, profesor prawa z Duke Law School, wyjaśniła, że medal najprawdopodobniej pozostanie na koncie Khelif.
- Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) nie cofnie medali zdobytych przez zawodników, którzy spełniali warunki dopuszczenia ustalone na igrzyska. W przeciwieństwie do IBA, MKOl nie wymagał, by zawodniczki były biologicznie kobietami - powiedziała Coleman w rozmowie z "Newsweekiem".
Co więcej, rzecznik MKOl Mark Adams wcześniej stwierdził, że wyniki badań, na podstawie których Khelif została wykluczona przez IBA, są "ad hoc" i "nielegalne". Prezydent MKOl Thomas Bach posunął się nawet do stwierdzenia, że cała sytuacja jest efektem kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez Rosję.
Khelif zdecydowanie zaprzecza oskarżeniom i uważa je za element politycznej gry, mającej zdyskredytować ją jako sportowca.
"Milczenie nie jest już opcją. Moje imię jest wykorzystywane bez zgody w kampaniach opartych na kłamstwach i dezinformacji" - pisała w lutowym oświadczeniu.
Nowa federacja bokserska World Boxing, odpowiedzialna za kwalifikacje olimpijskie na igrzyska w Los Angeles w 2028 roku, już zapowiedziała obowiązkowe testy genetyczne dla zawodników, którzy ukończyli 18 lat. Khelif nie przedstawiła jeszcze wyników potwierdzających, że posiada kobiecy zestaw chromosomów.
Algierka zapowiedziała jednak, że będzie walczyć o swoje dobre imię oraz o prawo do dalszej kariery sportowej.