Julia Szeremeta przygotowuje się do mistrzostw świata w boksie, które rozpoczną się 4 września w Liverpoolu. Zawodniczki przeszły nowe procedury, w tym testy genetyczne potwierdzające ich płeć. To efekt zamieszania z igrzysk w Paryżu.
Podczas mistrzostw do rywalizacji miała wrócić Lin Yu-Ting. Jednak na dwa dni przed startem okazało się, że nie weźmie udziału w zawodach. Tajwańska kadra przybyła bez niej, mimo że przeszła testy potwierdzające jej płeć. To wzbudziło kontrowersje.
ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi Piotr Małachowski. Nie uciekł od sportu
Trener polskiej kadry, Tomasz Dylak, wyraził zdziwienie sytuacją. - Co tu komentować? Rok po igrzyskach i żadnej walki. Potem nagle rezygnacja z mistrzostw. Nie rozumiem, dlaczego wysłali badania do World Boxing, skoro wynik jest jednoznaczny - mówił trener Julii Szeremety, Tomasz Dylak w rozmowie ze sport.pl.
Dylak podkreślił, że polskie zawodniczki dostarczyły swoje badania na miejscu, by zostały zweryfikowane przez przedstawicieli World Boxing. - Gdybym był w podobnej sytuacji, zrobiłbym test na żywo i pokazał wynik całemu światu - dodał trener.
Dodajmy, że rok temu na igrzyskach olimpijskich doszło do kontrowersji związanych z udziałem Lin Yu-Ting i Imane Khelif. Obie zawodniczki wcześniej zostały wykluczone z mistrzostw świata przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu (IBA) z powodu niejednoznacznych wyników testów genetycznych.
Mimo to, Międzynarodowy Komitet Olimpijski pozwolił im na start. Mało tego, Tajwanka i Algierka sięgnęły po złote medale. W walce o tytuł Yu-Ting bez problemów rozprawiła się właśnie z Szeremetą.
A testy, a to że to chłop jest a coś tam . Po co to wszystko ????????
Nie macie już o czy pisać tylk Czytaj całość