Występ w ramach Letnich Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024 był bardzo gorzki dla Anety Rygielskiej. Nasza pięściarka rywalizowała o awans do ćwierćfinału w kategorii do 66 kg z Busenaz Surmeneli, lecz decyzją sędziów okazała się gorsza od Turczynki.
Rygielska bardzo przeżyła tamto niepowodzenie. - Z perspektywy czasu uważam, że sport jest brutalny i niesprawiedliwy. I są doceniani tylko ci, którzy wygrywają. I ci, którzy przywożą medale. Od tych, którzy przegrywają wszyscy się odwracają. Tak też było u nas i to jest przykre. Na tę chwilę bardzo nie lubię boksu - mówiła w rozmowie dla PZB TV po powrocie do kraju.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
W trakcie tego wywiadu nasza reprezentantka nagle zalała się łzami. Widać było, że bardzo chciała osiągnąć we francuskiej stolicy lepszy rezultat.
- Ciężko mi jest cokolwiek powiedzieć, bo ten wynik na igrzyskach miał być całkiem inny. A tak to się budzę i nie wiem, co mam ze sobą robić. Często z płaczem i też nie wiem, ile to jeszcze potrwa - stwierdziła.
Wynik osiągnięty w Paryżu bardzo źle wpłynął na Rygielską. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" wyznała, że potrzebowała trochę czasu, aby dojść do siebie.
- Zbierałam się po tym bardzo długo. To była moja największa porażka sportowa, ale z niej narodził się największy sukces. Przez pierwsze pół roku nie miałam rękawic na dłoniach, nie chodziłam na treningi. W grudniu wystartowałam tylko w mistrzostwach Polski - praktycznie bez przygotowania - żeby zdobyć stypendium i zapewnić sobie finansowanie - przekazała.
Torunianka znalazła się na rozdrożu. Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu zastanawiała się nad swoją przyszłością. Na szczęście mogła liczyć na wsparcie bliskich ludzi. Mocno pomógł jej wówczas trener klubowy, Kamil Gorząd.
- Ciągle się wahałam, lecz moje wewnętrzne dziecko, które marzy o medalu olimpijskim, nie dawało mi spokoju. Miałam też chyba świadomość, że gdybym odpuściła, czułabym się niespełniona sportowo. A przecież wiem, że medal olimpijski jest dla mnie w stu procentach realny - stwierdziła.
Ostatecznie Rygielska powróciła do sportu, który pokochała. 30-latka wzięła udział w mistrzostwach świata w Liverpoolu i dotarła do finału. Wywalczyła srebro, bo w finale nieznacznie lepsza (niejednogłośną decyzją sędziów 3:2) okazała się Brazylijka Rebeca De Lima Santos (więcej tutaj).