Nie ma planu "B". Adam Kownacki o metamorfozie i powrocie do ringu

Jest zmotywowany, odmieniony i pewny siebie. Adam Kownacki wraca do ringu i chce zmazać plamę po porażkach z Robertem Heleniusem. - Liczy się tylko zwycięstwo. Nie ma planu "B" - mówi nam "Baby Face".

Artur Mazur
Artur Mazur
Adam Kownacki Getty Images / Na zdjęciu: Adam Kownacki

Kownacki wraca do zawodowego ringu po 9 miesiącach przerwy. Jego rywalem w nocy z soboty na niedzielę będzie Ali Eren Demirezen. Pojedynek z Turkiem będzie dla Polaka mieszkającego na Brooklynie okazją do powrotu na zwycięskie tory. Kownacki ma za sobą dwie nieoczekiwane porażki przez nokaut z Robertem Heleniusem. Starcie z Turkiem ma być dla Polaka nowym otwarcie w karierze.

Artur Mazur, WP SportoweFakty: Czy to był najtrudniejszy czas w twojej karierze?

Adam Kownacki, pięściarz: Bywało gorzej. Pamiętam, kiedy złamałem rękę. Wtedy nie wiedziałem, czy w ogóle z tego wyjdę i będę boksował. Było ryzyko, że będę musiał zakończyć karierę po czterech walkach zawodowych. To było o wiele trudniejsze. W tym przypadku jest inaczej. Znam swoje możliwości. Wiem, co poszło źle, gdzie trochę zawiniłem. Mam nadzieję, że to wszystko udało się naprawić.

Jakie były główne wnioski po przegranych z Heleniusem?

Po pierwsze, przekonałem się, że w wadze ciężkiej jeden cios może zmienić wszystko. Po drugie, głowa nie może być zajęta innymi rzeczami. To nie jest tak, że wejdziesz sobie do ringu, zawalczysz i wszystko będzie "ładnie, pięknie". Wiem, że trzeba być w stu procentach skupionym na robocie a nie na tysiącu innych rzeczy, bo to jest rywalizacja na najwyższym poziomie. Helenius to były mistrz Europy, on nie jest gościem z przypadku.

ZOBACZ WIDEO: Śmiełowski okazał szacunek Kaczmarczykowi. "Ważne, że sobie chwilkę pogadaliśmy"

Czy to nie jest tak, że zapłaciłeś cenę za styl walki? Lubisz wymiany, lubisz przyjąć cios, ale tym razem to okazało się zgubne.

Wciąż uważam, że mogę pójść na wymianę. Taki jest mój styl. Przez wiele lat walczyłem w taki sposób i to działało, a przecież mierzyłem się z dużymi nazwiskami: byłym mistrzem świata Charlesem Martinem, Geraldem Washingtonem czy Arturem Szpilką. Rywalizowałem z wieloma dobrymi zawodnikami i zawsze robiłem to na swoich zasadach. Nie sądzę, że to miało wpływ na wynik walk z Heleniusem. Myślę, że zabrakło odpowiedniego nastawienia mentalnego. Myślę, że sprawy prywatne sprawiły, że moja głowa była nie tam, gdzie powinna być. Poza tym, nie będę ukrywał, że prawa ręka Heleniusa waży dużo. On złamał mi kość. Taki jest ten sport.

Zapowiedziałeś jednak zmiany w stylu boksowania. Co się zmieni?

Praca na nogach. Chcę zdecydowanie więcej poruszać się w ringu i stawiać na kontry. Plan jest prosty: dystans, skrócenie dystansu, odejście. Nie chcę cały czas napierać do przodu jak czołg, chcę go obskakiwać, atakować z różnych stron i kątów. Myślę, że to właśnie sprawi, że to ja wygram tę walkę.

Nie tylko to się zmieniło. Na pierwszy rzut oka widać, że zamieniłeś tkankę tłuszczową na mięsień.

Na tym się skupiliśmy. Mam za sobą długi obóz przygotowawczy. W Miami zacząłem pracę z Mirkiem Babiarzem, który przyjechał na obóz do Joanny Jędrzejczyk. To tam zaczęliśmy zmieniać pewne rzeczy. Mam za sobą badania poziomu tkanki tłuszczowej. Rok temu tego tłuszczu było o wiele więcej niż teraz. Nie pamiętam liczb, ale ta różnica jest ogromna. Nie ukrywam, jeszcze nie jest idealnie, ale będziemy nad tym pracować. Najważniejsze, że efekty tej pracy widać nie tylko w liczbach, ale też na zdjęciach.

Czy to kosztowało cię więcej pracy?

Zawsze ciężko trenowałem, ale tym razem robiłem to mądrzej. Oprócz pracy nad sylwetką zwracałem uwagę na to, co jem. Zawsze było tak, że przed walką ścinałem wagę. Chociaż na oficjalnym ważeniu miałem 258 funtów (ponad 117 kg - red.), to wcale nie była moja naturalna waga. Normalnie ważyłem 265 funtów (ponad 120 kg - red.). To się zmieniło. Teraz waży tyle, ile wniosę do ringu. Nie będzie żadnego ścinania i odbijania wagi. Czuję się z tym dobrze. Ostatnio z Mirkiem Babiarzem trochę biegaliśmy. Był pod wrażeniem. "Ty, kurczę, ale masz formę!" - mówił. Jestem bardzo zadowolony z przygotowań i chcę się sprawdzić w walce.

Trenowałeś z Joanną Jędrzejczyk i Mateuszem Gamrotem, którzy słyną z siły mentalnej. Jak się z nimi pracowało?

Asia to jest prawdziwa królowa sportów walki, była mistrzyni świata. Jest bardzo silna mentalnie i potrafi ciężko pracować. Gamrot też ma papiery na mistrza i uważam, że nim zostanie. Praca z nimi to czysta przyjemność. Potrafią jak nikt skupić się na celu. A cel jest jeden: bycie najlepszym.

Nie tak dawno spekulowało się o twojej walce z Dereckiem Chisorą. Dlaczego nie skorzystałeś z tej propozycji?

Bo chciałem walczyć w domu. Moi kibice pytali mnie: dlaczego chcesz boksować tak daleko? To mi dawało do myślenia. Poza tym występ w Anglii był dla mnie dużym znakiem zapytania. Wiedziałem, że jak przyjmę tę ofertę, to z automatu będę miał utrudnione zadanie na kartach punktowych. Tak to jest, kiedy się występuje na wyjeździe. Wracam po dwóch porażkach i tak szczerze chciałem rywala, z którym na starcie szanse będą równe. Z Chisorą by tak nie było. Wiele osób twierdziło, że jego walka z Kubratem Pulewem powinna się zakończyć remisem. Skończyło się zwycięstwem Chisory. Myślę, że podjąłem słuszną decyzję.

Ali Eren Demirezen to nie jest typowy rywal na odbudowanie.

Oczywiście, że nie. To były olimpijczyk i gość, który ma na rozkładzie kilka fajnych nazwisk. Wygrał przed czasem z Geraldem Washingtonem. To nie będzie łatwa walka. Ale kiedy ja taką miałem? Zawsze szukałem sportowych wyzwań. Postawiłem sobie za cel zostanie pierwszym polskim mistrzem świata i do tego dążę. Obijanie gości z niższej półki nic mi nie da.

A co jeśli przegrasz? Uzależniasz dalszą karierę od wyniku walki?

Ale ja wierzę w to, że wygram! Nie wiem, co musiałbym zrobić, żeby tę walkę przegrać. Jestem nastawiony na zwycięstwo i w ogóle nie myślę o tym, że mogę zejść z ringu jako pokonany. Pewność siebie to podstawa w tym sporcie. Jeśli zaczynasz myśleć o planie "B", to możesz być pewny, że on się ziści. Ja o planie "B" nie myślę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×