Krzysztof Włodarczyk na konferencję prasową po walce z Francisco Palaciosem przyszedł z mocno podbitym okiem. Nie zmieniło to jednak faktu, że był zadowolony ze zwycięstwa. - Dziękuję tym, co trzymali za mnie kciuki, i tym którzy tego nie robili. Czekają nas teraz nowe wyzwania i jeszcze mocniejsze walki - mam taką nadzieję. Jestem gotowy boksować i u siebie i na wyjeździe. Nasza publiczność jest jednak wspaniała i chciałbym dla niej boksować. Przepraszam za delikatne postoje, ale to sprawa taktyczna. Przed każdym starciem musimy się sobie ułożyć walkę - powiedział po walce polski bokser.
"Diablo" w swojej pięćdziesiątej walce obronił więc pas mistrza świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej. - Była to moja jubileuszowa, pięćdziesiąta walka. Nie jestem jednak przesądny - krótko skomentował Włodarczyk, który dziękował za wsparcie wszystkim sponsorom, znajomym, rodzinie oraz trenerom.
Był on także zadowolony z postawy Palaciosa. - Potrafię fajnie niektóre momenty wykorzystać i dać ludziom radość. Mój rywal nie cofnął się do tyłu, chciał naprawdę podjąć walkę. Chciał boksować. Podjął ryzyko i bardzo mu za to dziękuję. Pokazaliśmy fajne widowisko. Mam nadzieję, że się podobało - powiedział "Diablo".
Włodarczyk przyznał, że wiedziałem co będzie kluczem do zwycięstwa w tym starciu. - Kiedy boksowałem ze wszystkimi sparingpartnerami, oni powiedzieli - Krzysiek, lewa ręka wystarczy w tej walce. Starałem się mądrze i skutecznie boksować. Mądrość, spryt, obejście i nie do końca wdawanie się w bijatykę - wyznał mistrz świata, który nie wyklucza, że być może w tym roku jeszcze raz wyjdzie do ringu. - Do końca tego roku dużo się będzie działo. Jedziemy najpierw na konferencję do Meksyku. Jeśli się uporamy ze wszystkim, to może przed świętami coś zrobimy. Jeżeli nie, to w przyszłym roku dalibyśmy dwie albo trzy walki. To się wszystko okaże jeszcze - zaznaczył Włodarczyk.
- Mam nadzieję, że następny bok przyniesie nam również wiele sukcesów i wiele radości - podsumował pięściarz, który nie wyklucza przejścia do wagi ciężkiej o czym mówił nawet jego promotor, Andrzej Wasilewski.