Wach odpiera zarzuty promotora. "On też się na mnie wypiął"

W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" promotor Mariusza Wacha nie zostawił na swoim podopiecznym suchej nitki. Pięściarz na naszych łamach odpowiada Mariuszowi Kołodziejowi.

W tym artykule dowiesz się o:

Rafał Mandes: "Dziecinada". Takim słowem Kołodziej określa pana zachowanie. Słusznie?

Mariusz Wach: Powiem tak - jak sprawy toczą się jak należy, to na wszystkich można liczyć, a jak się tylko człowiekowi powinie noga - nagle nikogo wokół nie ma. Mój promotor o mnie zapomniał i też się do mnie nie odzywa. On mówi, że ja się na niego wypiąłem, tymczasem on postąpił identycznie.

15 stycznia miał pan być w USA, były już nawet zarezerwowane bilety.

- Zgadza się, ale nie widziałem sensu, by tam lecieć. Musiałem uporać się z kontuzjowaną stopą i w USA siedziałbym na tyłku i nic nie robił. W takim przypadku uznałem, że taka podróż mija się kompletnie z celem.

Kołodziej ma jednak żal, że nawet pan nie zadzwonił i nie odwołał przyjazdu.

- Dwa, trzy razy w tygodniu kontaktuję się z moim współpromotorem Jimmym Burchfieldem. Mam więc czyste sumienie.

[b]

Wyobraża pan sobie dalszą współpracę z Kołodziejem?[/b]

- Kontrakt jest jeszcze ważny przez trzy lata więc raczej nie mam zbytnio wyjścia. Nie będzie to jednak miła współpraca, przynajmniej na początku. Z czasem może się to jakoś ułoży. Poza tym Kołodziej obrzuca mnie błotem, a sam nie jest bez winy.

Zalazł panu za skórę?

- I to nie raz. Już po przegranej walce, a jeszcze przed całym tym zamieszaniem z dopingiem, zapomniał o mnie. Widocznie Wach z porażką na koncie to dla niego kiepski klient. Najgorzej było jednak po upublicznieniu sprawy z dopingiem. Kołodziej powiedział kilka słów za dużo. Nie mając jakiejkolwiek wiedzy od razu obwinił mnie za wszystko, uznał za oszusta. Ja mam swój honor i gdy ktoś na mnie pluje, to nie udaję, że pada deszcz. Powtarzam raz jeszcze - nigdy świadomie nie zażywałem dopingu i jeśli nawet mój promotor mi nie wierzy, to coś tu jest nie tak.

Kołodziej powiedział również, że gdyby dotarł pan tego 15 stycznia do USA, to mógłby walczyć już 23 lutego. Realne?

- Data z kosmosu. Dopiero co wracam do treningów, w lutym na pewno na ringu mnie więc nie zobaczycie. Ale jeszcze udowodnię, że nadal stać mnie na wiele.

Boks na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów pięściarstwa! Kliknij i polub nas. 

Źródło artykułu: