Polak rozpoczął bez respektu do niezwykle silnego oponenta. Zemściło się to na minutę przed końcem pierwszego starcia, gdy Sęk zainkasował kilka uderzeń i padł na matę ringu. Nokdaun wynikał jednak głównie ze złego ustawienia nóg.
Woge cały czas trzymał się jednej strategii – szedł do przodu jak czołg i próbował zamęczyć naszego boksera. 29-latek szukał bitki w półdystansie, bowiem na tej płaszczyźnie czuł się najpewniej. Sęk pokazał pazur w trzeciej rundzie, gdy kilkukrotnie bezkarnie skontrował faworyta publiczności. Dariusz trafił mocnym prawym i ten cios mógł zrobić wrażenie na osiłku z Bernburga.
Pięściarz grupy Sauerlanda walczył nieczysto, uciekał się do fauli. Po połowie pojedynku trener Woge, Ulli Wegner był niezadowolony z postawy swojego podopiecznego. Ponownie dobry pokaz boksu Sęka zobaczyliśmy w ósmej odsłonie. Mogło się wydawać, że siła Woge nie robi specjalnego wrażenia na trenowanym przez Andrzeja Gmitruka zawodniku.
W końcówce obaj postawili na ostry atak, ale więcej sił zachował gospodarz. W przedostatniej rundzie fatalnej kontuzji nabawił się tarnowianin, pod jego lewym okiem pojawiło się głębokie rozcięcie.
Woge obronił tytuł IBF Inter-Conti w wadze półciężkiej. Sęk o największej szansie w dotychczasowej karierze dowiedział się z zaledwie kilkudniowym wyprzedzeniem, a mimo to pokazał w Berlinie serce i ambicję.