Początek pojedynku nie był porywający. Obaj pięściarze starali się być aktywni, ale nie potrafili uzyskać przewagi. Pod koniec drugiej odsłony Rosjanin przypuścił jednak szturm, w wyniku którego "Master" miał rozcięty łuk brwiowy. To był moment kryzysowy Polaka, bo przez dłuższą chwilę Grigorij Drozd nękał go szybkimi ciosami.
Z upływem czasu nasz reprezentant zdołał jednak opanować sytuację i ładnie balansował ciałem. Nieźle przy tym kontrował, głównie prawą ręką. Trener Andrzej Gmitruk nieustannie podpowiadał swemu podopiecznemu, by ten wywierał presję na rywalu. Mateusz Masternak starał się stosować do tych uwag, lecz przez cały czas nie potrafił na dłużej uchwycić właściwego rytmu. W siódmej rundzie znów dał się zaskoczyć i przez chwilę zapachniało nawet liczeniem. Obrońca pasa EBU zdołał jednak ustać.
W następnych fragmentach Polak boksował nieco lepiej, ale w przedostatnim starciu nadeszło nieszczęście. Drozd znów poczuł krew, zasypał przeciwnika cała serią prostych i mimo że nie każdy z nich doszedł celu, we wszystko wmieszał się... sędzia ringowy Massimo Barrovecchio, który przerwał walkę. To kontrowersyjna decyzja, bo "Master" - mimo kłopotów - nie był nawet zamroczony. Z pewnością gdyby gala odbywała się w Polsce, do takiej interwencji by nie doszło.
Trzeba jednak pochwalić Drozda. Rosjanin zaprezentował się bardzo solidnie i był niesamowicie wymagającym przeciwnikiem. W sobotę odniósł 37. zwycięstwo w zawodowej karierze (26. przed czasem) i odebrał naszemu reprezentantowi pas mistrza Europy federacji EBU. Dla Masternaka była to pierwsza porażka.