Kariera Mansoura (22-1-1, 16 KO) przebiegała w mocno nieregulaminowym tempie. Pojedynek ze Szpilką (20-1, 15 KO) to prawdopodobnie ostatnia szansa na zaistnienie na scenie wagi ciężkiej, dlatego należy spodziewać się najlepszej wersji "Hardcore'a". Doświadczony pięściarz błędów lat poprzednich na pewno już nie popełni.
Zbrodnie i kary
Amerykanin pierwszy zawodowy pojedynek stoczył w 1997 roku, nokautując Cliftona Grahama już w pierwszej rundzie. Szpilka miał wtedy... osiem lat i zapewne inne życiowe priorytety. Mansour walczył regularnie, do połowy 2001 roku zaliczył dziewięć prób, wszystkie wygrał, notując sześć nokautów. I potem nastąpił przełom, bolesny, długi i stopujący marzenia. Na własne życzenie. Nieodpowiednie towarzystwo, gangsterski klimat i handel narkotykami wpędził w końcu mańkuta z okolic New Jersey w ogromne tarapaty. Usłyszał wyrok skazujący, który zabrał mu ponad osiem lat wolności.
- Pobyt w więzieniu to wstyd, rozczarowanie dla mnie i całej mojej rodziny. Nie mogłem widzieć się z najbliższymi, nie mogłem patrzeć, jak dorastają dzieciaki. Apel do młodych ludzi - dbajcie o swoją wolność, bądźcie wolni. W więzieniu rządzą dwie podstawowe cechy, ego i jeszcze większe ego - mówił w rozmowie z 78SPORTSTV.
Rozbrat z ringami ciągnął się przez ponad dziewięć lat, ale to wcale nie był koniec rozdziału pod tytułem "Mansour i kłopoty". Na początku 2012 roku naruszył regulamin zwolnienia warunkowego i ponownie trafił za kratki. Mansour miał raz jeszcze zbratać się narkotykowym biznesem, choć tylko w śladowej formie. Tym razem przerwa od uprawiania ukochanego sportu trwała trzynaście miesięcy. Na szczęście ten etap definitywnie jest za nim i od początku 2013 roku koncentruje się tylko na karierze między linami.
Nokaut 2014 roku
Mansour ma opinię pięściarza polującego na kończące uderzenie, które potrafi rywalem wstrząsnąć i zostawić trwały uszczerbek na zdrowiu. Prawdziwy "hardkor" przeżywał Jason Gavern, który w kwietniu 2013 roku miał przetestować rodaka i nie przewrócić się za szybko. Stało się zupełnie inaczej, "Sensation" w pierwszej rundzie aż czterokrotnie lądował na deskach i został wprost zmieciony z ringu w Dover. To co najbardziej spektakularne przyszło jednak 19 miesięcy później.
Mansour do tej pory zanotował tylko jedną porażkę, nie radząc sobie z doskonale znanym polskim kibicom Stevem Cunninghamem. Po bolesnej wpadce miała przyjść kolejna weryfikacja z niezwykle niewygodnym "Big" Fredem Kassim. Kameruńczyk liczył na dobicie Mansoura, ale zamiast liczenia był potworny nokaut. Bokser z Afryki stanął przy linach i pozwolił rywalowi na furiacki atak zwieńczony prawym podbródkowym, po którym padł na matę ringu i przez kilka minut był nieprzytomny. Dopiero pomoc sekundantów i lekarzy pozwoliła wstać zbitemu pięściarzowi. Po tak srogiej lekcji Kassi potrzebował przeszło rok przerwy.
Polował na "Górala", zbił "Grzmota"
Tomasz Adamek w czasach, gdy dobijał się do ścisłej czołówki wagi ciężkiej był wymarzonym rywalem Mansoura. Ten za pomocą mediów amerykańskich i polskich zapraszał "Górala" na bijatykę i zapowiadał rozbicie granitowej szczęki wojownika z Gilowic. Skończyło się tylko na utarczkach słownych, w zasadzie jednostronnych, ale los dał mu okazję do styczności z innym Polakiem. W maju tego roku na jego drodze stanął "Polski Grzmot" Joey Dawejko. Choć urodził się i do tej pory mieszka w Filadelfii, zawsze z dumą wspominał biało-czerwone pochodzenie, ale to nie przyniosło mu szczęścia w twardym, męskim boju z "Hardcorem". Po dziesięciu rundach przegrał na punkty, ale napsuł sporo krwi starszemu o blisko dwie dekady oponentowi.
Piotr Jagiełło
Autor na Twitterze: [urlz=https://twitter.com/KrolJagiello]KrolJagiello
[/urlz]