Od więzienia do walki o mistrzostwo świata. Ostatnia prosta Artura Szpilki

Michał Bugno
Michał Bugno
Jennings, Adamek i eksperyment z przeprowadzką W 2014 roku Szpilka toczy tylko dwie walki, ale obie dają mu niezwykle dużo. Porażka z Amerykaninem Bryantem Jenningsem uczy go przegrywać i pokazuje miejsce w szyku. Zwycięstwo z Tomaszem Adamkiem - pozwala na nowo uwierzyć w siebie i daje poczucie, że staje się najlepszym polskim pięściarzem wagi ciężkiej.

- Po porażce z Jenningsem miałem chwilę załamki. To był straszy kryzys. Myślałem, że z tego nie wyjdę, aż nagle dostałem silny bodziec - walkę z Adamkiem. Potrafiłem się wziąć w garść, przygotować się, a podczas pojedynku trzymać ustalonej taktyki. W efekcie odniosłem zwycięstwo - mówi Szpilka.

Od razu po walce zapowiada, że chce przeprowadzić się do Stanów Zjednoczonych i tam rozwijać swoje bokserskie umiejętności. Kilka miesięcy później podpisuje kontrakt z Alem  Haymonem i zamieszkuje pod Houston. Jego nowym szkoleniowcem zostaje Ronnie Shields, były trener m.in. Mike'a Tysona i Evandera Holyfielda.

Odtąd Artur żyje i trenuje na zasadach, jakich po wyjeździe do USA nigdy nie miał żaden polski pięściarz. Ani Tomasz Adamek, ani Andrzej Gołota.

- Wyjazd do USA to dla nas jeden wielki eksperyment. Nigdy jeszcze nie wysyłaliśmy na takich zasadach na stałe żadnego pięściarza. Artur wyjechał z ukochaną narzeczoną i psem. Zorganizowaliśmy mu miejsce zamieszkania, samochód i wspaniałe warunki szkoleniowe. To jeden wielki "american dream" - mówi Andrzej Wasilewski.

By to amerykańskie marzenie spełniło się w pełni, Artur potrzebuje teraz jednego - zwycięstwa w walce z Deontayem Wilderem.

"Szpila" pewny swego. "Zniszczę Wildera!"

Andrzej Wasilewski zdaje sobie sprawę, że postawa Artura Szpilki w walce z Deontayem Wilderem do samego końca będzie wielką niewiadomą.

- Dziś nie wiemy, jakie efekty przyniosła praca Artura z nowym trenerem. Ronnie Shields wprowadza nowe elementy taktyczne i próbuje przestawić go trochę boksersko. Poza tym Artur - od kiedy trenuje z tym szkoleniowcem - podczas żadnej z walk nie był jeszcze w sytuacji zagrożenia. Nie wiemy, jak w takiej sytuacji będzie wyglądać ich komunikacja. To wszystko jest dla nas nowym obszarem - podkreśla współwłaściciel grupy Sferis KnockOut Promotions.

Sam Szpilka pozostaje optymistą. Ma poczucie, że w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy zrobił bardzo duże postępy bokserskie.

- Wiele osób, widząc moją formę na sparingach podchodzi do mnie i mówi, że jeśli w trakcie walki będę tak boksował, to będzie ona dla mnie bardzo łatwa. I nie mówią tak, żeby mnie podbudować, tylko naprawdę w to wierzą. Wiem, że Wilder jest silny i ma olbrzymi zasięg ramion, ale nie robi mi to żadnej różnicy. Mamy przygotowaną taktykę i jeśli będę się jej trzymał, to po prostu go zniszczę - mówi 26-letni pięściarz w rozmowie z Przemkiem Garczarczykiem, zamieszczonej w serwisie ringpolska.pl.

Szpilka jest pewny swego, choć zdaje sobie sprawę, że odważnymi zapowiedziami może sobie zaszkodzić.

- Nauczyłem się już, że gadaniem przed walką sam sobie narzucam presję. Powiedziałem, że zamierzam mu skopać tyłek i nic więcej nie powiem, ale… tego się trzymam. Wiem, co to znaczy smak porażki. On jeszcze nie, ale to się zmieni 16 stycznia. Będzie go to bardzo bolało - zapowiada.

Michał Bugno

Zobacz także: Wasilewski: wyjazd Szpilki do USA to dla nas wielki eksperyment

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×