Choć do dziesiątej rundy Tomasz Adamek prowadził na punkty z Erikiem Moliną, to tuż przed jej zakończeniem niespodziewanie nadział się na długi i potężny prawy prosty. Padł na deski i został wyliczony do dziesięciu przez sędziego.
- Przed walką deklarowałem, że jak przegram, to kończę z boksem. I podtrzymuję to. Nie udało mi się, zawiodłem, ale taki jest sport: uczy wygrywać i przegrywać - powiedział Adamek w ringu w rozmowie z dziennikarzem Polsatu Sport Mateuszem Borkiem.
- Nie mam się jednak czego wstydzić. Taki jest boks, uczymy się na błędach. W ringu nie zostaje się, by przegrywać - to jest sport dla zwycięzców. Dziękuję kibicom i do zobaczenia! - dodał.
Na rozmowy z innymi dziennikarzami nie miał już ochoty. Choć przedstawiciele mediów czekali na niego długo od momentu zakończenia walki, nie doczekali się.
Po pierwszej w nocy dowiedzieli się, że Adamek już wcześniej opuścił halę, wychodząc innym wyjściem - oddalonym od strefy mieszanej, w której pozostali zawodnicy udzielali wywiadów.
Na rozmowy z dziennikarzami nie zdecydował się także Marcin Rekowski, który przegrał przed czasem ze swoim przyjacielem Andrzejem Wawrzykiem.
Michał Bugno z Krakowa