Krzysztof Głowacki w obronie tytułu mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej po emocjonującej walce pokonał na punkty Steve'a Cunninghama. Amerykanin w tracie rywalizacji aż cztery razy lądował na deskach. Postawę Polaka docenia dziennikarz bokserski Dan Rafael.
- Krzysztof Głowacki po tytuł mistrza świata sięgnął w sierpniu po dramatycznej walce, odrabiając straty i nokautując faworyzowanego Marco Hucka. W pojedynku w obronie pasa ze Stevem Cunninghamem Głowacki nie potrzebował już takiej dramaturgii - zauważa Dan Rafael.
- Głowacki zdominował Cunninghama. Już na początku pojedynku stało się jasne, że operowana po sierpniowej walce ręka Głowackiego jest zdrowa. Już w drugiej rundzie Polak dwa razy posłał Cunninghama na deski. Cunningham dał się dwa razy upolować tym samym ciosem i padając na matę wyglądał, jakby nie wiedział, co go trafiło. W połowie dziesiątej rundy Cunnningham nadział się na krótki prawy Głowackiego i padł na matę. Doszedł do siebie i trafił parę razy prawą ręką, ale jego strata punktowa jeszcze się powiększyła - pisze w swojej relacji ceniony ekspert.
- Cunningham, który ciągle miał w walce kłopoty z utrzymaniem równowagi, do końca bił się o wygraną i w dwunastej rundzie wydawało się, że zamroczył Głowackiego mocnym prawym, ale znów wylądował na deskach, gdy Głowacki trafił prawą ręką - kończy.
Pojedynek odbył się w sobotni wieczór na gali Premier Boxing Champions organizowanej przez Ala Haymona w hali Barclays Center w Nowym Jorku. Dla Głowackiego była to pierwsza obrona tytułu mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej, zdobytego w sierpniu w walce z Marco Huckiem.
Dla Steve'a Cunninghama była to z kolei piąta walka z Polakiem. W przeszłości dwukrotnie boksował z Krzysztofem Włodarczykiem i Tomaszem Adamkiem. Tylko jeden z tych pojedynków (rewanżowy z "Diablo" w 2007 roku) zakończył się jego zwycięstwem.
Zobacz także - Ostry atak Włodarczyka na reprezentanta Niemiec. "To cham i tchórz!"