Walczył z Alim, teraz nic nie pamięta. "To złamało mi serce"

Getty Images / Mike Hewitt / Na zdjęciu: Joe Bugner i Muhammad Ali
Getty Images / Mike Hewitt / Na zdjęciu: Joe Bugner i Muhammad Ali

14 lutego minie pół wieku od pierwszego pojedynku Joe'a Bugnera z Muhammadem Alim. 72-letni Bugner przebywa obecnie w domu opieki, ponieważ zmaga się z poważną chorobą - demencją. O trudnych chwilach opowiedział jego najstarszy syn.

W tym artykule dowiesz się o:

Joe Bugner i Muhammad Ali stoczyli dwa pojedynki. Ten drugi był znacznie ważniejszy, bowiem pięściarze w Kuala Lumpur bili się o pas wagi ciężkiej. Oba starcia wygrał Ali. Jeden z dziennikarzy brytyjskiego "The Sun" chciał porozmawiać z Bugnerem.

Ze wspominania starych czasów jednak nic nie wyszło - jego telefon był po prostu odłączony.

Nieco więcej informacji udzielił dziennikarzowi najstarszy syn Joe'a Bugnera, który poinformował, że były bokser przebywa w domu opieki w australijskim Brisbane. Wszystko z powodu ciężkiej demencji 72-latka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: miss mundialu nie daje o sobie zapomnieć. Co za zdjęcia!

- Myślę, że nie ma sensu dawać ci numeru telefonu komórkowego taty, ponieważ obawiam się, że on nic nie pamięta ze swojej kariery bokserskiej. Kiedy odwiedziłem go tuż przed Bożym Narodzeniem, miałem złamane serce, ponieważ wydawał się nie wiedzieć, kim jestem - mówił syn byłego pięściarza, cytowany przez "The Sun".

- Fizycznie jest w świetnej formie i wygląda na wiele lat młodszego niż jest. W przyszłym miesiącu skończy 73 lata, ale wierzy, że ma dopiero 38 lat. Tak się składa, że ​​jest w swoim własnym, małym świecie. Kiedy rozmawialiśmy, powiedział mi, że jego żona Marlene jest na zakupach i wkrótce wróci. Marlene zmarła ponad rok temu - dodał.

Łącznie w swojej pięściarskiej karierze Joe Bugner stoczył aż 83 pojedynki. Wygrał 69 z nich i aż 43 przez nokaut. W swoim rekordzie ma również 13 porażek i remis. Ostatnią walkę stoczył w czerwcu 1999 roku z Levim Billupsem.

Zobacz też:
Stracił bliskich w wyniku trzęsienia ziemi. "Mamy tu związane ręce"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty