Faworyt zbity na własnym terenie. Ręcznik uratował mu zdrowie

YouTube / Poddanie w walce Cacace - Wood
YouTube / Poddanie w walce Cacace - Wood

Anthony Cacace zdominował Leigh Wooda w jego własnym mieście i zakończył walkę efektownym TKO w 9. rundzie. Irlandczyk obronił pas IBO, uciszył Nottingham i udowodnił, że zasługuje na miejsce w ścisłej czołówce kategorii superpiórkowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Motorpoint Arena w Nottingham wypełniła się po brzegi, kibice Leigh Wooda liczyli na kolejną spektakularną noc. Ale Anthony Cacace miał inne plany. Irlandczyk z Belfastu zaprezentował dojrzały, bezbłędny boks i w dziewiątej rundzie brutalnie zakończył marzenia miejscowego bohatera o zwycięskim debiucie u Franka Warrena.

Anthony Cacace (24-1, 9 KO) zdecydował się zrezygnować z pasa IBF, by przyjąć bardziej lukratywną ofertę walki na terenie rywala. Wybór był ryzykowny, ale - jak się okazało - opłacalny. Od początku walki kontrolował tempo, dystans i emocje. Nawet w momentach, gdy Wood miał przebłyski, Irlandczyk nie tracił chłodnej głowy.

Już w pierwszym starciu Cacace dał się poznać jako agresor. Pracował świetnym lewym prostym, który często przebijał się przez gardę Wooda. W końcówce rundy trafił kilkoma mocnymi ciosami, po których faworyt gospodarzy wyraźnie się zachwiał. W drugiej rundzie  Wood próbował odgryźć się aktywną lewą ręką i szybkim poruszaniem się, ale to Cacace lepiej wyczuwał rytm walki. Punktował spokojnie, skutecznie i bez zbędnego ryzyka.

W trzeciej rundzie kibice zaczęli wierzyć, że ich zawodnik wraca do gry - Wood trafił kilkoma jabami i przyjął bardziej ofensywną postawę. Ale Cacace z zimną krwią odpowiadał celnymi kontrami, w tym pięknym podbródkowym, który na chwilę wybił Wooda z rytmu.

ZOBACZ WIDEO: Szef KSW wskazał powód porażki Pudzianowskiego. "Nie spodziewał się tak szybko zemsty"

Czwarta runda była bardziej wyrównana, Wood szukał swojej szansy w półdystansie, wiedząc, że to tam zatrzymał rok wcześniej Joego Cordinę. Jednak Cacace nie tylko nie dał się zaskoczyć, ale też skutecznie kontrował każde wejście Anglika. Jego kombinacje - lewy, prawy, lewy - zaczynały wyglądać jak automat.

W piątej i szóstej rundzie przewaga Irlandczyka była już wyraźna. Wood dawał z siebie wszystko, ale był wolniejszy, mniej precyzyjny, a jego ciosy odbijały się od szczelnej gardy mistrza. Cacace raz za razem trafiał jabami i dwójkami, nie pozwalając Anglikowi na rozwinięcie skrzydeł.

W ósmej odsłonie pojawiła się iskierka nadziei, Wood ruszył agresywniej, trafił kilkoma ciosami w korpus i zmusił sędziego do przerwania akcji po nieprzepisowym ciosie Cacace’a w tył głowy. Obaj zawodnicy byli już rozbici, krwawili, ale to właśnie Cacace zakończył rundę mocniejszym akcentem.

Początek dziewiątej rundy to moment przełomowy. Cacace trafił potężnym lewym sierpowym, jak z armaty. Wood zatoczył się na liny, sędzia rozpoczął liczenie, a trybuny na chwilę zamarły. Mimo że Anglik wstał, jego nogi nie wróciły do pełnej sprawności. Kolejne ciosy Cacace’a były tylko dopełnieniem formalności - Wood był bezradny, jego obrona się rozpadła, a Ben Davison słusznie rzucił ręcznik.

Dla Cacace’a to być może największy sukces w karierze. Uciszył tłum, zdeklasował faworyta i potwierdził, że należy do światowej czołówki. Wydaje się, że naturalnym krokiem będzie teraz walka z wygranym pojedynku Eduardo Nunez - Masanori Rikiishi, którzy zmierzą się 28 maja.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści