Zawodnicy z Radomia jechali z Kielc do Żagania po zakończeniu piątkowej gali Polskiej Ligi Boksu, na której wystąpił Brach. Wraz z kolegą, który tego wieczoru pełnił rolę jego sekundanta, udali się na przysięgę wojskową. Jechali samochodem wraz z dwoma innymi osobami. Według informacji przekazanych przez trenera Adama Jabłońskiego, pojazd w którym się znajdowali, miał uderzyć w naczepę samochodu ciężarowego.
Brach z całej sytuacji wyszedł cało. Po obserwacji opuścił szpital. Poważnych obrażeń głowy doznał jednak Znamiec. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i jest pod opieką lekarzy jednego z łódzkich szpitali.
Nowymi informacjami w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet podzielił się Grzegorz Proksa, trener polskiej kadry. - Mieli kierowcę, jechali z meczu na przysięgę. Tirowiec chyba przysnął. Siedzieli z tyłu. Paweł siedział za kierowcą, cała siła poszła na Czarka. On nie ma dużych obrażeń ciała, ale bardzo mocne głowy - przekazał 40-latek.
- Najważniejsze pierwsze 72 godziny. Stan ciężki. Widzieliśmy się wczoraj na meczu, normalnie gadaliśmy. Czarek miał mieć za kilka dni operację ręki. Cała kadra bardzo to przeżywa. Masakra… - dodał Proksa.
Brach zabrał już głos na temat wypadku w mediach społecznościowych. "U mnie wszystko okej. Proszę o modlitwę za mojego przyjaciela" - czytamy na profilu radomianina. Opublikował także fotografię ze swoim kompanem, którą opatrzył osobistym zwrotem. "Nie rozluźniaj się tam" - napisał Brach. W dalszej części podziękował za otrzymane wiadomości, poinformował, że wszystko jest u niego w porządku, a na zakończenie ponownie poprosił o wsparcie duchowe w intencji zdrowia Znamca.