Chcę walki z Marco Huckiem - rozmowa z Krzysztofem Głowackim, bokserem zawodowym

Krzysztof Głowacki, po znokautowaniu Anglika Matty Askina, myśli już o kolejnych walkach. - Za pół roku chciałbym zmierzyć się z Niemcem Marco Huckiem, mistrzem WBO - stwierdził.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: 17 listopada, na gali "Wojak Boxing Night", która odbyła się w warszawskim hotelu Hilton, wygrał pan w 11. rundzie przez nokaut z Anglikiem Mattym Askinem i tym samym po raz pierwszy obronił pan pas WBO Inter-Continental. Nie miał pan jednak tej walki pod kontrolą. Dlaczego tak było?

Krzysztof Głowacki: Przez wiele rund nic mi nie wychodziło. Miałem boksować kombinacyjnie, a zamiast tego chciałem mu urwać łeb. Nastawiłem się na jeden cios, a trener przed walką zalecał mi zupełnie co innego. Anglik jest szybki, miałem zadawać od początku sporo ciosów na korpus, aby go zmęczyć. Chciałem jednak jak najszybciej zakończyć walkę. To był błąd.

W 11. rundzie rywal po pana ciosie długo nie był w stanie wstać!

- Trafiłem go lewą ręką w wątrobę. Cios był bardzo mocny. To wszystko zasługa trenera, który powiedział, abym na zmianę uderzał na górę i na dół. Ta taktyka się sprawdziła. Miałem od początku mocno uderzać na dół, ale Anglik wyprowadzał co chwila prawy prosty na co długo nie mogłem znaleźć recepty.

Przed walką powiedział pan, że nie nastawia się na nokaut, a potem polował pan na jeden cios. Skąd zmiana decyzji?

- Bardzo zależało mi na tym, aby zachować pas. Za mocno się "podpaliłem". Jednak trener cały czas mi powtarzał, abym uderzał na korpus. I właśnie po ciosie na korpus Anglik padł na deski.

Czym pana najbardziej zaskoczył rywal?

- Chyba tym, że nie ma mocnego ciosu. Wcześniej wygrał kilka walk przez nokaut, więc spodziewałem się, że może mocniej uderzyć. Fakt, kilka razy trafił mnie w dziewiątej rundzie, ale to nie były mocne ciosy. Anglik znokautował wcześniej kilku rywali, ale ja nie odczuwałem jego ciosów.

Askin, przed pojedynkiem z panem, powiedział, że bokserzy, których pan nokautował nie byli najwyższej klasy. Stwierdził, że jego pan przez nokaut tak łatwo nie pokona!

- Rzeczywiście, wcześniej trochę nabiłem sobie licznik wygranych walk przez nokaut z nieco słabszymi rywalami. Może ma trochę racji, ale akurat w tym, że go nie znokautuję, pomylił się. On jest szybkim bokserem, chodzi nisko na nogach, ale mi nie dał rady.

Pas WBO Inter-Continental, po wygraniu z Askinem, został u pana. Wywalczył go pan w sierpniu tego roku, gdy znokautował pan w 6. rundzie, w Międzyzdrojach, Meksykanina
Felipe Romero. Kto był trudniejszym rywalem, Romero czy Askin?

- Tamta walka, mimo że skończyła się wcześniej, była trudniejsza. Meksykanin mocniej uderzał, jego ciosy bardziej odczuwałem.

Co dalej? Kiedy kolejny pojedynek?

- Zobaczymy co wymyślą moi promotorzy, Tomasz Babiloński, Andrzej Wasilewski oraz Piotr Werner. Myślę, że ponownie mogę walczyć w okolicach marca 2013 roku. Później chciałbym zmierzyć się z Niemcem Marco Huckiem, mistrzem WBO. Myślę, że za pół roku mogłoby dojść do tej walki.

Chciałby pan walczyć z Huckiem już za pół roku?

- Tak. Choć wiem, że powinienem jeszcze sporo poprawić. Muszę lepiej się bronić, a także lepiej wykonywać założenia taktyczne. Nad tym dalej będę pracował.

Jest pan współpromowany przez dwie grupy, przez KnockOut Promotions oraz przez Babilon Promotions. To niezbyt częsta sytuacja w boksie!

- Rzeczywiście, ale dla mnie to dobry układ. To, że jestem promowany przez dwie grupy oznacza, że mogę walczyć zarówno na galach organizowanych przez KnockOut Promotions i przez Babilon Promotions. Z tego wynika dużo korzyści dla mnie. Pan Andrzej Wasilewski zgodził się, abym trenował z bokserami z jego grupy. Mogę trenować z mistrzem świata, z Krzysztofem Włodarczykiem. To dla mnie dużo znaczy.

Zajmuje pan 10. miejsce w rankingu WBO. Jak dużego awansu oczekuje pan po wygraniu z Askinem?

- Nie nastawiam się na jakiś szalony awans. Może podskoczę o jedną pozycję, może trochę wyżej. Dobrze byłoby, abym w kolejnej walce zmierzył się z kimś z pierwszej dziesiątki.

W pierwszej dziesiątce rankingu WBO, w wadze junior ciężkiej, są Polacy, Mateusz Masternak i Paweł Kołodziej. Chciałby pan kiedyś zmierzyć się z Polakiem?

- Walki bratobójcze nie bardzo mi odpowiadają. Nie jestem ich entuzjastą. No chyba, że wszyscy mielibyśmy pasy mistrzowskie. Wtedy sytuacja byłaby inna.

Źródło artykułu: