- Moja taktyka "wojny" w półdystansie wynikała z tego, że ja nie mam już takich nóg jak kiedyś. Cieszę się, on tę moją taktykę przyjął. Znam siebie i wiem, jakie mam ograniczenia, choćby wynikające z wrodzonego braku ciosu. Musiałem coś wymyślić na ten pojedynek. Nastawiłem się na wytrzymałość, tempo i to wypaliło - dodał.
Mimo że Saleta nie dysponuje kończącym ciosem, po jego uderzeniach Gołota miał problemy i wypluwał szczękę. - Kiedyś Andrzej słynął z tego, że mógł przyjmować dużo uderzeń, ale każdy ma swój limit. To on tworzył historię wagi ciężkiej, a nie ja. Jego kosztowało to też więcej zdrowia. Zawsze zdrowszy z boksu wyjdzie ten, który jest znokautowany jednym ciosem, niż ten, który był wielokrotnie obijany. A tak było z nim. Ja, gdy przegrywałem przez nokaut, to szybko - skomentował Saleta.
Źródło: Dziennik Bałtycki