Rosną komplikacje wokół pojedynku Krzysztofa Włodarczyka z Grigorijem Drozdem. Posiadający tytuł mistrza świata WBC wagi junior ciężkiej "Diablo" twierdzi, że nie wyjdzie do ringu, jeśli nie dostanie blisko trzydziestu tysięcy dolarów więcej za występ. Ewentualna absencja Polaka na gali w Moskwie będzie najprawdopodobniej oznaczać utratę pasa, o czym we wtorkowym Puncherze mówił Andrzej Wasilewski.
- Nie chce mi się wierzyć, że dziesięć czy piętnaście tysięcy dolarów będzie powodem, dla którego wszystko się zaprzepaści. Jeśli "Diablo" straci pas mistrza świata, a już wcześniej chciano nam odebrać tytuł WBC, to w kolejnej walce nie będzie się o co kłócić, bo nie zaboksuje za więcej niż dziesięć tysięcy dolarów - powiedział współwłaściciel grupy Sferis KnockOut Promotions. - Krzysztof nie bardzo zdaje sobie sprawę z prawa rządzącego rynkiem bokserskim. To jest jedyna poważna oferta, którą udało nam się dla niego wyszukać w ciągu tego roku. Innej oferty po prostu nie ma.
[ad=rectangle]
Wszystko Wasilewski skwitował jednak jednym zdaniem, które, jeśli byłoby prawdą, mogłoby być początkiem końca kariery Krzysztofa Włodarczyka.
- Jeśli Krzysztof do tej walki by nie przystąpił, to najprawdopodobniej straci tytuł mistrza świata - podsumował Andrzej Wasilewski.
Włodarczyk po chwili odpowiedział, że zostało mu jeszcze jakieś pięć lub sześć lat i musi teraz swoje zarobić na starość, więc na kwotę, którą mu zaproponowano się nie zgodzi. Wasilewski odparł jednak szybko: jeśli tak zrobisz, to zakończysz karierę.