Jeszcze przed pierwszym gongiem promotor Tomasz Babiloński mówił, że Michał Cieślak (9-0, 5 KO) ma iść śladami naszego nowego mistrza świata Krzysztofa Głowackiego, a w przyszłości może sięgnąć po podobne laury. Potencjał Polaka na gali Seaside Boxing Show w Międzyzdrojach miał sprawdzić Jarno Rosberg (18-2-1, 8 KO).
Fin ze względu na warunki fizyczne (195 cm wzrostu) i odwrotną pozycję miał być niewygodnym testerem, ale koniec nastąpił błyskawicznie. Radomianin już w pierwszej rundzie trafił piekielnie mocno na wątrobę i odebrał gigantowi siły. Ten padł na deski, wstał na dziewięć, a największe tarapaty były dopiero przed nim. Cieślak ruszył z furią na zawodnika ze Skandynawii, zasypał go lawiną ciosów i drugi nokdaun stał się faktem. Poturbowany i obolały Rosberg nie zdołał się pozbierać, wobec tego Polak zwyciężył przez błyskawiczny i niezwykle energetyczny nokaut! Jednostronna egzekucja zajęła niespełna dwie minuty.
[ad=rectangle]
Pierwszą walką głównej karty było starcie Tomasza Garguli (17-0-1, 5 KO) z Sebastianem Skrzypczyńskim (11-11-2, 5 KO). Zaczęło się od intensywnych grzmotów, skazywany na porażkę Skrzypczyński straszył faworyta mocnymi ciosami sierpowymi. 40-letni Gargula, który wrócił do sportu po dziesięciu latach przerwy spowodowanej odsiadką w zakładzie karnym, uspokoił potyczkę i już w drugim starciu posłał rywala na deski. Kolejne minuty toczyły się pod dyktando dynamicznego i luźnego "Tomery". Sędziowie jednogłośnie wypunktowali zwycięstwo Garguli.
Następnie między liny wszedł "piórkowy" Piotr Gudel (3-1-1), rywalizując z Marcem Vidalem (4-1-4, 1 KO). W trzeciej rundzie Gudel po świetnym lewym sierpowym posłał Hiszpana na deski, ale nie zdołał wykończyć nadszarpniętego oponenta. Niestety, dalsze fragmenty konfrontacji zdecydowanie należały do pięściarza z Katalonii. W obiektywnej ocenie Hiszpan był po prostu lepszy i powinien wrócić do kraju z kolejnym zwycięstwem, niestety sędziowie popełnili wyraźny błąd i orzekli remis.
Ważny sprawdzian miał zaliczyć Kamil Szeremeta (11-0, 1 KO), który w ostatnim występie wypunktował Rafała Jackiewicza. Tym razem na jego drodze stanął legitymujący się dobrym bilansem Arthur Hermann (16-2, 13 KO). Niemiec nie był w stanie zagrozić Szeremecie, był wolniejszy, mniej pomysłowy i słabszy fizycznie. Polak kilkukrotnie straszył rywala długimi kombinacjami ciosów, ale brakowało solidnego "przyłożenia", tak jak i w końcówce zabrakło kondycji. Po dziesięciu dość spokojnych rundach nie było wątpliwości, Szeremeta wygrał jednogłośnie i wysoko na punkty.