Soroko, który przed laty trenował Adamka wraz z Andrzejem Gmitrukiem uważa, że „Góral” popełnił błąd przechodząc z wagi junior ciężkiej do kategorii ciężkiej. W jego ocenie ani on, ani Szpilka nie są naturalnymi ciężkimi. Takimi jak choćby ukraińscy bracia Witalij i Władimir Kliczkowie.
- To kwestia genetyki czyli budowy ciała. Chodzi o szerokość kości i wielkość stawów. To jak z resorami w samochodzie. Nie można na malucha narzucić tony czy 800 kg. Raz pojedzie, ale później trzeba będzie zmienić resory. Identycznie jest z ludźmi. My też jesteśmy proporcjonalni. Musi być jakaś zależność między wzrostem a wagą. Kiedy ma się 180 cm, to powinno się ważyć 80 kg, a nawet 70 kg, żeby nie obciążać stawów. Jeśli łapie się ponad 100 kg, to wychodzi to poza naturalność człowieka - wyjaśnia.
W trakcie zeszłorocznej gali Polsat Boxing Night Artur Szpilka pokonał Tomasza Adamka i obecnie jest uznawany za polskiego pięściarza numer jeden w królewskiej kategorii wagowej.
- Wynik tej walki był dla mnie wielką niespodzianką. Wydawało się, że Tomek miał wszystkie atuty, żeby odnieść zwycięstwo. Myślę, że nie był do tej walki odpowiednio przygotowany. Inna sprawa, że Szpilka znakomicie to wykorzystał i zdołał go wypunktować - mówi Jarosław Soroko.
W marcu Polak wyjechał do USA, gdzie w ostatnich miesiącach stoczył trzy pojedynki. Za każdym razem odnosił łatwe zwycięstwa w drugiej lub trzeciej rundzie. Szpilce, którego ambicją jest zdobycie tytułu mistrza świata, rady nie dali Ty Cobb, Manuel Quezada i Yasmany Conuegra.
- Jakie perspektywy Artur ma w wadze ciężkiej? Żeby to ocenić, musiałbym zobaczyć, jak trenuje i na ile się angażuje. Jeśli przykłada się do treningów tak, to może być dobrze. Tyle, że to nie jest typowy ciężki – podkreśla Soroko.
- Nie wiem też, jak wygląda jego odporność na ciosy. Jak kilka lat temu boksował z tym grubasem Davidem Saulsberrym, to przyjął kilka ciosów. W tej walce był nawet liczony. Tymczasem w wadze ciężkiej na głowę spadają naprawdę duże kilogramy. Jeśli ktoś ma słabą szczękę, to wszystkie jego atuty tracą na znaczeniu – wyjaśnia.
- Nie wiem, jak wygląda to u Szpili. Czasem wystarczy jeden cios i jest po walce. Ale będę go obserwował i życzę mu, żeby radził sobie jak najlepiej – kończy doświadczony trener.