Kamil Szeremeta na początku był od rywala aktywniejszy, choć tempo nie było szczególnie imponujące. Ugandyjczyk przede wszystkim koncentrował się na obronie, ale defensywa dawnego mistrza świata federacji IBF z 2005 roku nie była nieskazitelna.
Narożnik Kassima Oumy apelował o aktywną pracę prawego prostego, ale 37-letni weteran nie miał wielkich chęci do ofensywnych szarż. Szeremeta za to potrafił atakować prostym z doskoku, lewym sierpowym bitym z obrony i regularnie punktował pięściarza z Afryki.
Mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych Ouma przyśpieszył w drugiej połowie siódmej rundy, ale Szeremeta udanie balansował i nie dał sobie zrobić krzywdy. W dziewiątej odsłonie w ringu w Międzyzdrojach zaczęło iskrzyć, mający zapas sił i energii Szeremeta ruszył do przodu i skutecznie obijał korpus oponenta. W dziesiątym starciu po przypadkowym zderzeniu głowami Oumi pękł łuk brwiowy, Polak poczuł krew i chciał zakończyć walkę przed czasem. Były czempion myślał już tylko o przetrwaniu i dopiął swego, po drodze przyjmując kilka solidnych bomb.
Werdykt był wyłącznie formalnością, trójka sędziowska wysoko wypunktowała triumf niepokonanego Szeremety, który na rozkładzie ma m. in. Rafała Jackiewicza.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": stolica karnawału (źródło TVP)
{"id":"","title":""}