Dyktator wydał astronomiczne pieniądze na organizację "największej walki w dziejach boksu"

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
Pechowy uraz i wściekłość Alego. Walka wisiała na włosku

Termin wyczekiwanego starcia ustalono na 25 września 1974 roku. Wszystko przebiegało zgodnie z oczekiwaniami, choć obaj pięściarze przyjęli zgoła odmienne strategie. Foreman zamknął się w sali treningowej i nieszczególnie chciał pokazywać się afrykańskim fanom boksu, z kolei Ali, w swoim niepowtarzalnym stylu, robił hałas i cieszył się kontaktem z innymi ludźmi.

Obaj byli w znakomitej formie, ale na osiem dni przed potyczką świat obiegła fatalna wiadomość. Na jednym z ostatnich sparingów Foreman obijał rywala, lecz ten niefortunnie zaatakował go łokciem, rozcinając twarz osiłka. Nie było mowy, by w tak krótkim czasie rana się zagoiła. Pojedynek musiał zostać przełożony na 30 października, lecz niewiele brakowało, by do konfrontacji w ogóle nie doszło.

"Największy" był rozwścieczony przedłużającym się pobytem w Zairze i koniecznie chciał boksować we wcześniej ustalonym terminie. Zgodził się na obniżkę gaży, jeśli organizatorzy w zastępstwie znajdą mu innego oponenta. - Dajcie mi trzy miliony i Joe Fraziera i wszystko będzie dobrze! - grzmiał. Gdy to okazało się niemożliwe, chciał wracać do Stanów Zjednoczonych i spotkać się z Foremanem w USA. Takie rozwiązanie również nie wchodziło w rachubę, dlatego pozostało mu czekać.

"Miałem ochotę urwać mu łeb i go zabić"

30 października zbliżał się nieuchronnie, a atmosfera z każdym kolejnym dniem gęstniała. Ali w Afryce znów czuł się dobrze i prowadził teatr jednego aktora. Główny atut Foremana, siłę, zamienił w mankament. Rzucał mocnymi słowami równie szybko, jak potrafił wyprowadzać ciosy. W jego zachowaniu nie było nawet krzty kurtuazji, obrażając innych wychodził przed szereg.

- Foreman wygląda jak wielka mumia. Taki właśnie nadałem mu przydomek. Porusza się powoli jak mumia, a nie ma takiej mumii, która dogoniłaby wielkiego Muhammada Alego. Jak już skończę przemalowywać buźkę temu frajerowi, to będzie miał na niej tyle rozcięć, jakby miał kłopoty przy porannym goleniu - twierdził.

Ali wiedział, jak zaskoczyć dziennikarzy. Potrafił trafnie wytypować rundę, w której znokautuje przeciwnika, ale przejawiał także zdolności krasomówcze. Z okazji zbliżającego się spektaklu, przedstawił nawet krótki wiersz.

Po rezygnacji Nixona świat przeżył szok?
To zobacz, jak George Foreman zarobi w bok.

Będę latał jak motyl i kąsał jak osa.
I w co uderzy pięść jego, nie widząc mego nosa?

To ja aligatora rozgromiłem,
To ja wieloryba pobiłem,
Przed tygodniem skałę zabiłem,
Z cegły i kamienia kaleki zrobiłem,
Nawet leki o chorobę przyprawiłem.


"Wielki George" zdawał sobie sprawę, że w utarczkach słownych nie ma żadnych szans i przyjął cichą pozę. Na zewnątrz sprawiał wrażenie niewzruszonego, ale w środku się kotłowało. Po latach, gdy wracał wspomnieniami do tamtego czasu, przyznał. - Miałem ochotę urwać Alemu łeb, zabić go i nie przejmowałem się, że mogłoby się tak stać. Byłem wtedy złym człowiekiem.

Na następnej stronie przeczytasz o sensacyjnym przebiegu walki i nokaucie, który zapisał się w historii zawodowego boksu.

Czy Muhammad Ali jest najlepszym pięściarzem w historii zawodowego boksu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×