Izu Ugonoh przed najtrudniejszą walką w karierze: Takiego Izu świat jeszcze nie widział!

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
Jakie wnioski wyciąga pan po mistrzowskiej walce Breazeale'a z Anthonym Joshuą (w czerwcu 2016 roku Breazeale przegrał przez techniczny nokaut w siódmej rundzie)? To starcie potwierdziło, że Amerykanin ma twardą głowę.

- W tej walce kilka razy Joshua zerwał tempo i wtedy było niebezpiecznie dla Breazeale'a. Główny wniosek wyciągnięty z tego pojedynku jest następujący - Joshua był szybszy pod każdym względem. Breazeale bał się zadawać ciosy z uwagi na kontry. Gdyby Joshua chciał, to skończyłby tę walkę wcześniej. A druga sprawa, że w ogóle nie zadawał ciosów w korpus. Gdyby zaatakował na korpus, to ta walka mogłaby się skończyć wcześniej. W żadnym momencie tej walki jego "cardio" nie było podniesione. Przeboksował "na luzaczku" i bił gościa przez sześć rund, a potem go znokautował.

Podkreśla pan, że jest polskim patriotą. Od kilku lat jest jednak daleko od Polski - w Nowej Zelandii, teraz w Stanach Zjednoczonych. Nie ma problemu z odnalezieniem się nawet tak daleko od kraju?

- I tak, i nie. Po tej walce szybko będę chciał wrócić do Polski, do domu, zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi. Jakby mnie pan zapytał, gdzie jest moje miejsce, to cały czas prawdziwym domem nazywam Polskę. Owszem, podróżuję po świecie. I fajnie, bo wszędzie spotykam mnóstwo wspaniałych ludzi. W niektórych miejscach widzę się także z rodakami - z Polski i Nigerii, gdzie sięgają moje korzenie. Jakby ktoś mnie zapytał, skąd pochodzę, to nie mógłbym nie nawiązać do Polski. Nie mówiłbym o swojej prawdziwej historii. Wszędzie potrafię się odnaleźć, ale do domu - do Polski, do Gdańska - zawsze dobrze zjechać.

Trener Kevin Barry wielokrotnie powtarzał, że widzi w panu potencjał na mistrza świata, świetnego zawodnika wagi ciężkiej. Wiary w obozie nie brakuje.

- Trochę czasu już z moim trenerem spędziliśmy i trochę pracy włożyliśmy w moją karierę. Nie może być tak, że cały ten wysiłek pożytkowany jest tylko na sali treningowej. Musi być ten moment, żeby pokazać umiejętności na dużym ringu. Wierzę, że to jest ten moment i to jest ta chwila, żeby to zaprezentować. Nie ukrywam - jestem podekscytowany na myśl o tym, co się będzie działo 25 lutego.

25 lutego w Alabamie miała być polska gala. Miały być trzy pojedynki z udziałem Polaków, a został tylko pan. Uwaga polskich kibiców będzie w całej mierze skierowana w pana kierunku.

- Nie ukrywam, że bardzo się cieszyłem na myśl, że wystąpią w innymi Polakami. Popatrzmy - byłem ostatnim polskim zawodnikiem, który pojawił się na rozpisce. Był Andrzej Wawrzyk, Artur Szpilka, a na samym końcu okazuje się, że tylko ja zostałem. Tak właśnie jest z tym boksem. Na przestrzeni lat nauczyłem się, że w pewnych sytuacjach lepiej czasem posiedzieć cicho, zanim jakiekolwiek słowa się wypowie.

Bardzo mnie ekscytowało to, żeby na jednej gali wystąpić ze Szpilką i Wawrzykiem. Byliśmy trenowani przez jednego gościa, trenera Fiodora Łapina. To nie zmienia sytuacji, cały czas ciężko trenuję. Pokażę w ringu takiego Izu, jakiego świat jeszcze nie widział!

Promotorzy Deontaya Wildera gorączkowo poszukują rywala dla mistrza. Ludzie związani z obozem Amerykanina kontaktowali się z panem w sprawie ewentualnej walki o pas?

- Nie było takiej propozycji. Myślę, że Wilder jest w innym miejscu, jest mistrzem świata. Nie "wbijam" się na walkę, bo akurat jest opcja, żeby zaboksować teraz o mistrzostwo świata. To jeszcze nie jest czas na Wildera.

Na początku zawodowej kariery boksował pan w Legionowie, Nysie, a teraz przed panem pojedynek w mekce boksu, Stanach Zjednoczonych, na dużej imprezie z cyklu Premier Boxing Champions. To jest dodatkowy zastrzyk motywacji?

- Jeżeli chodzi o przygotowania, to nic się specjalnie nie zmienia. Jeżeli chodzi o samą galę, to jest top topów. Stosunkowo niedawno występowałem na małych galach w Nowej Zelandii, a kolejnego dnia dostaję szansę występu na dużej gali, na której walkę toczy również mistrz świata. Rywalizuję z bardzo dobrym zawodnikiem, tak jak pan wspomniał, pretendentem do pasa. Jest to ogromne wyzwanie i przeskok. Jeśli go wykonam, to będzie spełnienie moich marzeń w tej chwili.

Czynnik ryzyka, który pojawia się w tej walce jest właśnie tym, co może dać mi największą nagrodę. Albo w lewo, albo w prawo. To jest to, co mnie ekscytuje. Wyzwanie. Kibice narzekali, że moja kariera nie jest prowadzona tak, jak powinna być. To wszystko przeszłość.

Rozmawiał: Piotr Jagiełło

Czy Izu Ugonoh ma szansę zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×