Pojedynek Artura Szpilki (20-3) z Adamem Kownackim (16-0) anonsowano jako polskie starcie o Nowy Jork podczas gali z cyklu Premier Boxing Champions. Niepokonany "Baby Face" podczas ceremonii ważenia krzyczał, że to jest jego miasto i nie wpuści tu nikogo nowego. I słowa sensacyjnie przekuł w czyny. Będący w życiowej formie Kownacki zastopował "Szpilę" w czwartej rundzie i z przytupem wszedł do czołówki wagi ciężkiej.
Na początku ciekawej rywalizacji Szpilka nastawił się przede wszystkim na aktywną pracę nóg i pojedyncze ataki. Spokojna rywalizacja trwała do momentu aż Kownacki wpadł na Szpilkę, a to nastąpiło w trzeciej odsłonie. Postraszył faworyta mocnym prawym, a ten odczuł jego ofensywny ciąg. W czwartej rundzie nastąpił szok.
Skazywany na pożarcie Kownacki na dobre doszedł do głosu, trafiając mańkuta z Wieliczki mocnym prawym i posyłając go na deski. Ten wstał po ośmiu sekundach, ale kolejna nawałnica ciosów spowodowała, że sędzia ringowy przerwał pojedynek w obawie o ciężki nokaut.
Powrót na ring po ponad 18 miesiącach przerwy okazał się dla Szpilki wyjątkowo bolesny. Podopieczny Ronniego Shieldsa miał wrócić na zwycięską ścieżkę po porażce z Deontayem Wilderem w mistrzowskiej batalii, tymczasem pogrzebał swoje nadzieje w przykry sposób.
Niedoceniany Kownacki, niedawny sparingpartner Tomasza Adamka, sprawił wielką niespodziankę i zapisał na swoim koncie najcenniejszy triumf w karierze, którą rozpoczął w 2009 roku. Zapowiadał nokaut i słowa dotrzymał.
Wow, jednak Szpilka to bohater narodowy!!!