Zapomniana walka: Ali kontra japoński zapaśnik. Bokserowi groziła po niej amputacja nóg

Michał Fabian
Michał Fabian
Amerykańskie media utrzymują, że w obozie Alego miało dojść wówczas do wybuchu paniki. Trener Angelo Dundee od początku był przeciwny temu pomysłowi. Podobnie jak lekarz pięściarza Ferdie Pacheco. Obawiali się, że Inoki założy mistrzowi boksu dźwignię i złamie mu rękę. Ali miał już zakontraktowany - na wrzesień 1976 r. - trzeci pojedynek z Kenem Nortonem.

- Walka z Inokim była niewiarygodnie głupim pomysłem. Dla pieniędzy ryzykował całą swoją karierę. Mógł zarobić te dolary znacznie łatwiej, bez stawiania na szali reputacji i zdrowia - mówił po latach Ferdie Pacheco.

Zapaśnik został "okaleczony"

Promotor Bob Arum - widząc, co może spotkać jego boksera - natychmiast skontaktował się z japońskimi organizatorami walki. Przedstawił im szereg żądań. Żadnego chwytania, rzucania, żadnych kopnięć - poza kopnięciami, które mogą być wyprowadzane, gdy... drugie kolano będzie miało styczność z podłożem. I jeszcze jedno: ani słowa o zmianie reguł, nikt nie może się o tym dowiedzieć. W przeciwnym razie do walki nie dojdzie, a Muhammad Ali i tak otrzyma pieniądze. Japończycy przystali na te warunki, byle tylko uratować galę.

W tym momencie Inoki został brutalnie "okaleczony". Stracił większość swoich atutów. Walka, która odbyła się 26 czerwca 1976 r. w Nippon Budokan w Tokio, zamieniła się w farsę. Po pierwszym gongu Japończyk rzucił się na Alego niczym piłkarz wykonujący desperacki wślizg. Nie trafił. Przez kilka sekund walka toczyła się w stójce, a następnie Inoki położył się na plecach. Z tej pozycji usiłował wyprowadzać kopnięcia na łydki i piszczele rywala. Tylko tak mógł zrobić krzywdę bokserowi.

Pojedynek miał podobny przebieg w kolejnych rundach. Japończyk kładł się i polował na nogi rywala. Zdezorientowany i coraz bardziej rozdrażniony Ali krzyczał do niego, by wstawał. - Inoki tchórz, nie walczy! - wrzeszczał pięściarz, który kompletnie nie wiedział, co ma zrobić z przeciwnikiem. Przez siedem rund Ali nie zadał ani jednego ciosu. - Jak miałem go znokautowć, jak on już leżał? Nie mogłem go uderzać, jak był na macie - bronił się mistrz pięściarstwa.
Fot. PAP/Newscom Fot. PAP/Newscom
Sześć ciosów Alego. W ciągu... 45 minut

Za to w szóstym starciu Ali na moment się zagapił. Złapał nogę rywala (co w bokserskich rękawicach nie było takie proste), ale ten sprytnie sprowadził go do parteru. Publiczność się ożywiła, lecz w tej płaszczyźnie obaj długo nie powalczyli. Japończyk uderzył bowiem boksera łokciem w twarz. Sędzia Gene LeBell natychmiast to wychwycił, bo i łokcie - według narzuconych przez ludzi Alego zasad - były zabronione.

- To było najokropniejsze gów**, jakie kiedykolwiek widziałem. Nic w nim się nie działo - powiedział o tokijskim starciu promotor Alego Bob Arum. Zniecierpliwieni kibice zaczęli domagać się zwrotu pieniędzy. Buczeli i gwizdali.

W całym pojedynku Muhammad Ali wyprowadził jedynie sześć (!) ciosów. Rywal był skuteczniejszy - jego kopnięcia docierały do nóg Amerykanina 64 razy. Mistrz boksu w drugiej części walki miał coraz większe problemy z poruszaniem się po ringu. Jego nogi były poranione i spuchnięte. - Pamiętam, jak patrzyłem na nogi Alego. Było na nich pełno krwiaków - wspominał sędzia Gene LeBell.

Po piętnastu rundach sędziowie ogłosili werdykt - remis. Wprawdzie Inoki miał przewagę punktową, ale jednocześnie kilka razy arbiter dopatrywał się fauli. Wyszło "na zero". Zdegustowani kibice zaczęli rzucać na ring opakowaniami jedzenia. - Nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że on będzie tak walczyć - komentował zażenowany Ali. - Każdy idiota wiedział, że nie było to ustawione. Bo ustawiona walka nie byłaby taka okropna - powiedział Bob Arum.

Zaskakujący ciąg dalszy

Promotor zdradził w rozmowie z "The Guardian" w 2009 r. - zaskakującą informację. Jego pięściarz wyszedł z tego pojedynku z poważnymi obrażeniami nóg. Alego zaatakowała infekcja. - Prawie doszło do amputacji. Mógł zostać kaleką do końca życia - powiedział Arum. Po walce w Tokio Amerykanin miał stoczyć dwa pokazowe pojedynki - na Filipinach i w Korei Południowej. Zamiast tego wylądował w szpitalu, a oba eventy odwołano.

Muhammad Ali po przylocie z Japonii rehabilitował się przez dwa tygodnie w Los Angeles. Później zaś rozpoczął przygotowania do bokserskiej walki z Kenem Nortonem (wygrał z nim we wrześniu 1976 r.). Później stoczył jeszcze sześć pojedynków, ale zdaniem jego byłego lekarza Pacheco to nie był już ten sam mistrz. Podkreślał on, że brutalnie skopany przez Inokiego pięściarz nie imponował już tą pracą nóg, z której słynął przed wyprawą do Japonii.

Walka w Tokio okazała się farsą, ale ta historia ma zaskakujące zakończenie. Choć obu sportowców dzieliła bariera językowa (Inoki nie mówił po angielsku i niewiele rozumiał w tym języku), bardzo się polubili. W następnym roku Ali zaprosił Japończyka z rodziną na swój ślub. - Stali się wielkimi przyjaciółmi. Ściskali się za każdym razem, gdy się spotkali. Ali przyjechał na pożegnalną walkę Inokiego (w 1998 r. - przyp. red.) - mówił Ken Urushibara, który był tłumaczem japońskiego zapaśnika.

Komu będziesz kibicować w walce Mayweather - McGregor?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×