Promotor Tomasz Babiloński postanowił tym razem zorganizować galę na stadionie MOSiR w Radomiu. To kolejne z ciekawych miejsc w kalendarzu grupy Babilon Promotion - począwszy od amfiteatru w Międzyzdrojach po Kopalnię Soli w Wieliczce.
Na pierwsze grzmoty w walce wieczoru nie musieliśmy długo czekać. Znany z agresywnego stylu walki Joey Abell zaczął bombardowanie w połowie pierwszej rundy i bezkarnie przebijał się przez defensywę Krzysztofa Zimnocha. Polak niepotrzebnie zostawał w miejscu i próbował wdawać się w bijatykę, na której na pewno nie mógł zyskać.
Gorąco było ponownie na 10 sekund przed końcem premierowej odsłony, gdy "Minnesota Ice" trafił lewym sierpem, a zraniony Zimnoch musiał ratować się bezpardonowym zwarciem. Gdyby nie klincz, to już wtedy byłyby potężne tarapaty.
Zimnoch w odpowiedzi miał jedynie prawy prosty, który nie robił żadnego wrażenia na przybyszu zza oceanu. Kolejne traumatyczne momenty przeżywał w trzeciej rundzie, gdy Abell zaczął ponowne poszukiwania nokautu. Jego sierpy przestawiały Zimnocha i już na minutę przed końcem znalazł się na macie ringu, ale w wyniku zapaśniczego pchnięcia. Co się odwlecze, to nie uciecze...
34-latek pochodzący z Białegostoku dalej był zamroczony i dał się złapać na firmową akcję 36-latka z USA. Abell wypalił kontrującym prawym sierpowym na nacierającego rywala, skumulowały się dwie energie i mieliśmy ciężki nokaut. Zimnoch przez kilkadziesiąt sekund nie podnosił się z maty.
Zwycięzca potwierdził tym samym, że drzemie w nim potężna siła. Z 34 zwycięskich na zawodowstwie walk aż 32 rozstrzygnął przed czasem. Po stronie strat widnieje wciąż 9 porażek. Z kolei Zimnoch przegrał po raz drugi w karierze. Po nokaucie z rąk Mike'a Mollo w 2016 roku nastąpiła kolejna bolesna wpadka.
ZOBACZ WIDEO Nokaut po argentyńsku! Efektowna wygrana Dario Balmacedy