Wojna z piekła rodem! Maciej Sulęcki pokonał Jacka Culcaya po wielkim spektaklu

Getty Images / Maciej Sulęcki [L] vs Jack Culcay [P]
Getty Images / Maciej Sulęcki [L] vs Jack Culcay [P]

Na takie ringowe wojny czekają kibice! Maciej Sulęcki po kapitalnym dla oka spektaklu wypunktował Jacka Culcaya podczas gali w Newark w Stanach Zjednoczonych. "Striczu" wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Przezwyciężył także wielki kryzys.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Sulęcki (26-0, 10 KO) przystępował do tego pojedynku ze statusem pięściarza niepokonanego. Choć Polak był faworytem bukmacherów, to Jack Culcay (22-3, 11 KO) miał być największym wyzwaniem w jego karierze. Niemiec to były mistrz świata w boksie olimpijskim oraz dawny czempion zawodowców federacji WBA (Interim). W rozmowie ze mną "Striczu" zapowiadał spacyfikowanie rywala i marsz na szczyt kategorii super półśredniej (limit do 69,8 kg). Pojawiły się schody, ale drogę przebrnął.

W 2015 roku pięściarz grupy Sferis Knockout Promotion był świadkiem wielkiego triumfu Polaka nad Niemcem i oglądał na żywo z hali Prudential Center spektakularne zwycięstwo Krzysztofa Głowackiego nad Marco Huckiem. I Sulęcki wziął przykład z "Główki" i zdecydował się na ringową wojnę.

Wojna z piekła rodem

Długo wyczekiwana przez Sulęckiego walka z Culcayem rozpoczęła się od aktywnej pracy lewej ręki naszego reprezentanta. Już w końcówce premierowej odsłony niewiele brakowało, a "Striczu" trafiłby bardzo mocnym prawym. Cios dosłownie o milimetry ominął szczękę utytułowanego i sporo niższego Niemca.

ZOBACZ WIDEO Boks miłością Szymona Majewskiego. "Jak będę miał sześćdziesiątkę, to będę gotowy na walkę"

Wbrew przypuszczeniom, zawodnik stajni Sauerland Event zdecydował się na bezpośrednią rywalizację i zamiast ucieczki po ringu w Newark śmiało wchodził w wymianę, choć wydawał się słabszy fizycznie. Wysokie tempo i nieustanny obustronny pressing musiał podobać się kibicom. Miało być widowisko i było. W trzecim starciu Culcay doszedł do głosu i trafił prawym. W odpowiedzi 28-letni pięściarz z Warszawy bazował na długim prostym, czyli ciosie, który przez lata nazywany był "polską szkołą boksu". W samej końcówce trzeciej rundy "Złoty Jack" doznał kontuzji lewego łuku brwiowego po zderzeniu głowami, a krew spływała po jego policzku.

W szóstej rundzie Culcay osłabł, nie atakował z takimi animuszem jak wcześniej i był to dobry prognostyk dla Sulęckiego. Sensacyjnie było po przerwie, gdy były mistrz świata w ruszył z huraganowym atakiem i kilkukrotnie trafił Polaka. "Striczu" był zraniony, potwornie zmęczony i musiał mierzyć się z dużym kryzysem. Przetrwał w tylko sobie znany sposób. Na szczęście charakter nie został złamany, ale serca biało-czerwonych fanów drżały. Błędy się piętrzyły.

Trener Paweł Kłak w bardzo mocnych słowach przemawiał do swojego podopiecznego. Żołnierskie komendy miały zmobilizować Sulęckiego do powrotu do dyspozycji z początku świetnej batalii.

Bombardowanie z piekła rodem oglądaliśmy w dziewiątej rundzie. Trafiali obaj, chcieli się wzajemnie w ringu zniszczyć i obaj mieli swoje momenty. To był spektakl dwóch aktorów, którzy jakby za cel honoru postawili sobie znokautowania rywala. Czyste szaleństwo. W ostatniej odsłonie Sulęcki dominował, i to wyraźnie, przez prawie trzy minuty. Prawie, bo ostatni sygnał należał do Culcaya. Ustrzelił bardzo mocnym ciosem "Stricza", który wpadł w liny i te uratowały go przed upadkiem. Po ostatnim gongu do Sulęckiego podszedł promotor Richard Schaefer i pogratulował mu świetnej postawy. Po dziesięciu rundach wielkiej akcji decyzje podjęli sędziowie. Arbitrzy słusznie punktowali 98-92, 97-93 i 96-94 na korzyść Sulęckiego.

Świetlana przyszłość Sulęckiego

Bez wątpienia Sulęcki sięgnął po najważniejszy triumf w trwającej ponad siedem lat zawodowej karierze. I skradł serca widzów, otwierając drzwi do wielkich bojów. Wiele wskazuje na to, że w kolejnym pojedynku przystąpi do konfrontacji o mistrzostwo świata, bowiem był to eliminator federacji WBC.

Czempionem World Boxing Council w wadze super półśredniej Jermell Charlo (30-0, 15 KO). 27-latek z Teksasu wszedł na szczyt w maju ubiegłego roku, a ostatnio już w pierwszej rundzie znokautował pretendenta Ericksona Lubina. Jego brat bliźniak, Jermall, również legitymuje się nieskazitelnym bilansem, a w swojej kolekcji zgromadził pas IBF.

Źródło artykułu: