Stawką pojedynku na gali w Newark było mistrzostwo IBF w kategorii junior ciężkiej i półfinał prestiżowego turnieju World Boxing Super Series. W przypadku zwycięstwa Włodarczyk z hukiem wróciłby do wielkiego boksu. Jego marzenia szybko legły jednak w gruzach.
Już w trzeciej rundzie 24-letni Gassijew wykonał piękną akcję, która zakończyła walkę. Najpierw trafił "Diablo" mocnym lewym podbródkowym, a potem dołożył straszliwy lewy hak na korpus. Po tym drugim ciosie Włodarczyk padł na matę ringu i został wyliczony przez sędziego.
- Spodziewałem się pioruna. Jak piorun trafi w drzewo, to rozrywa je na pół. Miałem tego świadomość i dlatego trzymałem ręce wysoko - mówił po walce Włodarczyk w rozmowie z Przemysławem Garczarczykiem dla Polsatsport.pl, który w 57. walce na zawodowym ringu przegrał przez nokaut po raz pierwszy. - Gassijew miał naprawdę dużo szczęścia. Ma wypracowany ten cios, to jego znak rozpoznawczy. Ten jego hak zrobił swoją robotę - dodał.
Włodarczyk mówił, że jego założeniem było przeciągnięcie walki do szóstej rundy, a potem wykorzystanie zmęczenia mniej doświadczonego przeciwnika. - Uwierzcie mi, że ja w drugiej fazie walki czuję się dużo lepiej - przekonywał.
ZOBACZ WIDEO Zwycięski debiut Michała Cieślaka w wadze ciężkiej. "Mój narożnik mniej uspokajał"
- Nie przewracam się po każdym ciosie, a tu się niestety, k***a, przewróciłem po lewym haku - komentował rozczarowany pięściarz.
Mimo dotkliwej porażki były mistrz świata wagi junior ciężkiej nie zamierza się załamywać. - Trudno, takie jest życie. Tym razem nie będę się wieszał, nie będę popełniał samobójstwa ani robił innych głupich rzeczy - rzucił ponurym żartem. Nawiązał w ten sposób do wydarzeń z lipca 2011 roku, gdy przedawkował środki antydepresyjne i trafił do szpitala na detoks. Garczarczyk od razu pouczył go, by takich rzeczy nie mówił nawet w żartach.
- Jestem twardym skurczybykiem. Bądźcie dobrej myśli, trzymajcie kciuki i nie wątpcie w jakiegokolwiek sportowca, któremu kibicujecie - rzucił na zakończenie rozmowy "Diablo".