Rasizm, skini, groźby i wyzwiska. Oto Binkowski i film, który bawi internautów

Na zachowanie Artura Binkowskiego podczas konferencji dla mediów powinno się spuścić zasłonę milczenia. Jednak gdy zmontowany filmik zaczyna robić w internecie furorę, nie można pozostać obojętnym. Oto prawda o tym wydarzeniu.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Artur Binkowski Agencja Gazeta / Mateusz Skwarczek / Na zdjęciu: Artur Binkowski
Od kilku dni w portalach społecznościowych furorę robi film z Arturem Binkowskim w roli głównej. Materiał został nagrany po konferencji prasowej przed Narodową Galą Boksu, która 25 maja odbędzie się na PGE Narodowym. Obejrzało go już co najmniej kilkaset tysięcy kibiców. Film zmontowano tak, że wywołuje uśmiech na twarzy. 42-letni pięściarz udziela wywiadu i denerwuje się, gdy jeden z pracowników za jego plecami rozmontowuje ściankę reklamową. Binkowski wiele razy zwraca mu uwagę, staje się coraz bardziej nerwowy, ale wszystko odbywa się w kulturalnej atmosferze. W tle leci wesoła muzyka, która podkreśla zabawny nastrój. Nie dziwi, że wielu fanów oglądając materiał, miało niezły ubaw. Prawda na temat tej sytuacji jest jednak zupełnie inna.

Byliśmy tam i wcale nie było tak wesoło. Binkowski przed kamerami dał popis chamstwa, agresji, a także rzucał skandaliczne hasła. Dlatego w naszym portalu nie zamieściliśmy rozmowy z "Polskim wojownikiem", który na co dzień mieszka w Kanadzie.

Gala, którą organizuje Marcin Najman (to on będzie walczył z Binkowskim) sportowo zapowiada się obiecująco. W ringu zobaczymy m.in. Mariusza Wacha, czy Rafała Jackiewicza. Tamtego dnia na konferencji pojawiliśmy się dla boksu i nie chcieliśmy, by sport został przesłonięty przez wybryki jednego człowieka, który aktualnie z poważnym pięściarstwem ma już niewiele wspólnego. Teraz jednak przyszedł czas, aby odsłonić kulisy, których nikt nie pokazał.

Monolog pełen rasistowski treści

Binkowski znany jest z tego, że mówi, co mu ślina na język przyniesie. Wywiady z nim cieszą się dużą popularnością, bo 42-latek wypowiada się tak nieskładnie i porusza tak dużo wątków, że trudno za nim nadążyć. Tak samo było kilka dni temu na Narodowym. Dziennikarze wysłuchali około 20-minutowego monologu. Niestety, padło w nim bardzo dużo skandalicznych wypowiedzi.

ZOBACZ WIDEO Skandaliczne zachowanie Binkowskiego, to tylko fragment

Kanadyjczyk (Binkowski urodził się w Polsce, ale jest obywatelem Kanady, gdzie na co dzień mieszka) nie interesował się pytaniami dziennikarzy. Zamiast tego głosił rasistowskie tezy. W jego monologu padały hasła o "czystej białej Polsce", a to i tak jedno z delikatniejszych sformułowań. Pozostałe wpisywały się w ton skandalicznych haseł, które pojawiały się podczas ostatniego Marszu Niepodległości, a od których odcinali się nawet prawicowi politycy.

Binkowski rzucił też hasło, że politycy, którzy obecnie rządzą naszym krajem, nie są prawdziwymi Polakami. Dziennikarze zdziwili się także w momencie, gdy wskazał na swoich kolegów i powiedział: "to są moi skini, pokażcie ich".

Zupełnie inaczej było też z mężczyzną, który tak bardzo rozpraszał pięściarza. Film sugeruje, że było zabawnie, z dystansem i kulturą. To nie jest prawda. Binkowski z każdą chwilą coraz bardziej się denerwował na człowieka, który po prostu wykonywał swoją pracę. Ataki przybierały na sile, zaczęły się sypać wyzwiska, a nawet groźby. Brak szacunku z kolei wyrażał, rzucając w mężczyznę paluszkami.

Wyobraźmy sobie teraz, że do sieci trafiłby pełny materiał, a nie tylko pocięte fragmenty z przyjemną muzyką. Czy wtedy kibice pękaliby ze śmiechu?

Chcieliśmy na zachowanie tego pięściarza spuścić zasłonę milczenia. Nie można jednak pozostać obojętnym, gdy skandaliczne zachowanie zamieniane jest w internetowe "heheszki".

Niespełniony pięściarz z problemami

Kim w ogóle jest Artur Binkowski? Kiedyś był pięściarzem i to bardzo obiecującym. W 2000 roku reprezentował Kanadę na igrzyskach olimpijskich w Sydney. Doszedł do ćwierćfinału, gdzie przegrał z Uzbekiem Rustamem Saidovem. Potem przeszedł na zawodowstwo, początkowo radził sobie bardzo dobrze. Nie przegrał żadnej z pierwszych szesnastu walk (dwa razy remisował). Potem pojawili się trudniejsi rywale i zaczęły się schody. W 2007 roku został znokautowany przez Mike'a Mollo i zniknął.

Wrócił po pięciu latach walką z anonimowym Jonte Willisem, którą przegrał. Znowu na rok zapadł się pod ziemię, a potem wyskoczył z niej i nagle stał się w Polsce gwiazdą. Cztery lata temu dostał walkę z Krzysztofem Zimnochem. To wtedy zaczęła się popularność Binkowskiego. Udzielał wywiadów, w których obrażał swojego rywala w każdy możliwy sposób. Hitem internetu były także jego liczne monologi, w których trudno było doszukiwać się jakiejkolwiek logiki. Mówił o wszystkim i niczym, ale wielokrotnie podkreślał, że jest wielkim patriotą.

Zimnoch męczył się z nim na pełnym dystansie, ale potem Michał Cieślak zafundował mu bolesny nokaut już w drugiej rundzie. Wydawało się, że kolejnej szansy w Polsce nie dostanie, ale Najman dobrze wiedział, że zestawienie siebie z Arturem zapewni gali duży rozgłos. Sam Binkowski wprawdzie nadal uważa siebie za świetnego pięściarza i zawsze podkreśla, że jest olimpijczykiem, ale widocznie zapomniał, że to było siedemnaście lat temu. Nadchodząca walka na PGE Narodowym w środowisku bokserskim jest po prostu "freak fightem", który ma narobić w mediach dużo szumu.

Zła opinia w Kanadzie 

Nie można też zapominać, że 42-latek od lat często popada w konflikty z prawem. W Polsce o tym mówi się bardzo mało, bo wszystko rozgrywa się w Kanadzie. Pobicie kobiety, napaść na policjanta, nękanie byłej żony - to jego występki. Ciekawe informacje można znaleźć w artykule "The Record" z 2014 roku. Można tam przeczytać, że wtedy Binkowski miał "duże problemy z alkoholem, a także pobiera rentę inwalidzką z powodu problemów psychicznych oraz emocjonalnych, w tym depresji".

Czy Binkowski powinien zostać potępiony przez polskie środowisko bokserskie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×