Pobił się ze Szpilką, podpadł Rosjanom. "Diablo" pokonał krętą drogę, by wrócić na ring
523 dni - tyle upłynęło od ostatniej walki Krzysztofa Włodarczyka. Tak długiej przerwy były mistrz świata nie miał nigdy. Ten okres w jego życiu - choć bez rywalizacji w ringu - do spokojnych wcale nie należał. Wręcz przeciwnie: był dość burzliwy.
Krzysztof Włodarczyk był - od maja 2010 r. - mistrzem federacji WBC w wadze junior ciężkiej. Sześć razy udanie bronił tytułu, m.in. w ringowych wojnach z Dannym Greenem i Rachimem Czakijewem. Polak nie bał się walczyć za granicą, podejmował wyzwania i zawsze wracał do kraju z zielonym pasem.
Jednak we wrześniu 2014 r. jego panowanie dobiegło końca. W pojedynku w Moskwie musiał uznać wyższość Grigorija Drozda. "Diablo" przegrał bezdyskusyjnie (109:118, 108:119, 108:119). Był cieniem boksera, jakiego znali kibice. Doznał trzeciej w karierze porażki.
- Co się stało? Miałem gorszy dzień. Zabrakło jakiejś iskierki. Starałem się, liczyłem na ostatnią szansę. Trzeba wracać na salę, wziąć się do pracy i nie narzekać na żadne inne rzeczy - powiedział po walce, cytowany przez ringpolska.pl.
"Inne rzeczy", o których wspomniał, miały duży wpływ na jego przygotowania i kondycję psychiczną podczas pojedynku w Rosji.
-
kaen Zgłoś komentarzNadal robienie 12 stron.Bez sensu i zawracanie gitary.;)