Odejście na własnych warunkach
Stara piłkarska prawda mówi, że każdy dobry bramkarz musi mieć w sobie coś z wariata lub też po prostu zachowywać się w określony sposób. Wojciech Szczęsny dla przykładu lubił czasem poczuć nieco intensywniej dym tytoniowy. I to o dziwo nie jako bierny palacz.
Ten nałóg nie przeszkadzał mu w osiągnięciu spektakularnych sukcesów przez blisko 20 lat profesjonalnej kariery. W piłce klubowej popularny Szczena sięgał m.in. po Puchar i Superpuchar Anglii z Arsenalem, a także kilka mistrzostw oraz krajowych pucharów z Juventusem.
Oprócz doskonałych występów w klubie Szczęsny przeżył jednak również mnóstwo wspaniałych chwil w reprezentacji narodowej. W oczach wielu fanów wychowanek warszawskiej Agrykoli zostanie zapamiętany jako ten, dzięki któremu awansowaliśmy do fazy play-off MŚ w 2022 roku. Gdyby nie obroniony rzut karny Daniela Jamesa podczas barażowego starcia z Walią, to Biało-czerwoni nie zameldowaliby się także prawdopodobnie w fazie grupowej Euro 2024. Wszystko, co dobre, kiedyś się niestety kończy.
Kiedy 27 sierpnia bieżącego roku 34-latek opublikował na swoim mediach społecznościowych wpis, z którego wynikało jasno, iż decyduje się oficjalnie zawiesić rękawice na kołku, to polskich fanów oblał blady strach. Podobne emocje towarzyszyły z pewnością także Michałowi Probierzowi. Taka informacja od Wojtka oznaczała bowiem jedno. Lada moment trzeba będzie wybrać jego następcę.
Naturalna kolej rzeczy
Jeszcze kiedy silną pozycję w reprezentacji miał Łukasz Fabiański, to z łatką tego “drugiego” mierzył się właśnie Wojciech Szczęsny. Przez parę ostatnich lat podobna rola przypadała w udziale Łukaszowi Skorupskiemu.
Gracz włoskiej Bologny notował na Półwyspie Apenińskim spektakularne występy, ale niestety było to zdecydowanie za mało, by wygryźć z pierwszej jedenastki byłego piłkarza takich zespołów jak Arsenal czy też AS Roma.
Zdaniem ekspertów to właśnie Skorupski ma obecnie zdecydowanie największe szanse na przejęcie bluzy z numerem jeden po nieco starszym koledze. Rodowity zabrzanin czekał cierpliwie na ten moment i wszystko wskazuje na to, że ta cierpliwość popłaciła.
Podstawowy golkiper Rossoblu musi się mieć jednak na baczności, gdyż tuż za jego plecami czają się nieco młodsi, lecz równie ambitni koledzy po fachu. Już jeden mały błąd może się tam okazać brzemienny w skutkach.
Francja kontra Grecja
W szerokiej kadrze na wrześniowe mecze Ligi Narodów ze Szkocją oraz Chorwacją znaleźli się także Marcin Bułka i Bartłomiej Drągowski. Obaj przybyli na zgrupowanie jako pierwsi bramkarze w swoich klubach. Bułka jako bezapelacyjna “jedynka” w Nicei, a także Drągowski będący prawdziwą podporą defensywy Panathinaikosu.
Każdy z nich niemal z miejsca jest w stanie sprawdzić się w roli tego broniącego dostępu do bramki reprezentacji Polski.
Stosunkowo młody wiek połączony z ogromnymi ambicjami nie pozwalają natomiast grzecznie czekać na swoją szansę, Bułka oraz Drągowski dzielnie naciskają na Łukasza Skorupskiego. W przyszłości przyniesie to prawdopodobnie pożądany cel, lecz według mnie obecnie pozycja Skorupa jest absolutnie niezagrożona.
Tak blisko, a tak daleko
Co łączy Bartosza Mrozka oraz Kamila Grabarę? Spora odległość dzieląca obu od trykotu bramkarskiego z numer jeden. Ten pierwszy na swoją szansę będzie musiał jeszcze poczekać najprawdopodobniej przez kilka kolejnych lat. Grabara takiego zaszczytu może natomiast nie dostąpić nigdy.
Zawodnik Wolfsburga jest znany ze swojego ciętego języka. Jeśli 25-latek myśli o kimś lub o czymś coś konkretnego, to prędzej czy później podzieli się tym spostrzeżeniem ze światem. Ta niespotykana szczerość ma swoje plusy, ale i liczne wady.
Na całe szczęście Michał Probierz ma jednak w tej części drużyny wielki kłopot bogactwa. Pozostaje mieć więc nadzieje, że Polski Mourinho dokona trafionego wyboru. Łatwo oczywiście nie będzie, ale to przecież reprezentacja. Tutaj o prostych i łatwych rzeczach nie może być absolutnie mowy.