Mistrz olimpijski przepadł bez śladu na wiele miesięcy. Teraz tłumaczy: "Próbuję się odkopać"

Getty Images / Dawid Tomala
Getty Images / Dawid Tomala

- Sport to teraz zaledwie 40 procent mojego życia. Daję sobie czas do końca roku, by zdecydować, co dalej - mówi mistrz olimpijski z Tokio (2021 r.) w chodzie, Dawid Tomala. To pierwszy jego wywiad po długiej przerwie.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: W tym roku nie startował pan jeszcze w żadnych zawodach. Co się dzieje?

Dawid Tomala, mistrz olimpijski w chodzie sportowym z Tokio: W moim życiu dzieje się bardzo dużo, ale akurat te rzeczy nie są związane ze sportem. Nie wiem, czy dalej będę w sporcie.

Dlaczego?

Poprzedni sezon mnie zmiażdżył. Przysypał mnie gruzem, spod którego chciałbym się wydobyć, ale na razie nie mam motywacji. Po prostu chód przestał mi sprawiać radość i kojarzy się już raczej tylko ze złymi momentami. Od sierpnia zeszłego roku w mojej głowie ciągle pojawiają się myśli, czy to ma dalej sens, czy warto to kontynuować. Panicznie boję się tego, że miałbym trenować kolejne cztery lata, a wszystko mogłoby skończyć się tak, jak przed igrzyskami w Paryżu.

ZOBACZ WIDEO: "Nas nawet nie słuchają". Lebiediew krytycznie o sędziach

Od zdobycia przez pana złota olimpijskiego w Tokio nie minęły jeszcze cztery lata. Dlaczego od tego czasu zmieniło się aż tak wiele?

Wykończyły mnie kontuzje i problemy ze zdrowiem. Przez to spadła forma i motywacja. Kluczowym momentem kariery był jednak lipiec 2024, gdy dowiedziałem się, że nie jadę na igrzyska. Wykreślono mnie z listy olimpijczyków, mimo iż byłem już spakowany. Ktoś uznał, że jestem za słaby, by bronić tytułu mistrza olimpijskiego w Paryżu. Niedługo będę obchodził 36. urodziny, a w takim wieku trzeba wierzyć w to, co się robi, bo inaczej nie ma sensu wychodzić na trening.

Czy to oznacza, że przestał pan trenować?

Po igrzyskach w Paryżu nie wyszedłem na trening chodu przez kolejnych pięć miesięcy. Po prostu nie mogłem się przełamać.

Teraz wrócił pan do normalnego reżimu treningowego?

Obecnie jestem w treningu, ale to już nie są takie intensywności, jak choćby w zeszłym roku. Kiedyś sport był całym moim życiem, a dzisiaj to około 40 procent moich aktywności. Trenuję, by być w dobrej formie, ale głównie biegam lub jeżdżę na rowerze. Chód nie sprawia mi żadnej radości. W jednym tygodniu w ogóle nie chodzę, a w drugim mam kilka treningów z rzędu. Za każdym razem robię to jednak z rozsądku, a nie z przyjemności.

Zamierza pan wrócić do mocnych treningów?

Postanowiłem, że nie będę robił nic na siłę. Do mocnych treningów wrócę, gdy będę na nie gotowy psychicznie i będzie mi to sprawiało radość. Szukam iskierki, która na nowo rozpali moją miłość do tej dyscypliny. Na razie kupiłem sobie rower i bardzo lubię na nim jeździć. Chodzi mi po głowie, by wziąć udział w zawodach triathlonowych.

Czy te problemy to efekt decyzji władz PZLA, które nie wzięły pana na igrzyska olimpijskie do Paryża?

Ta decyzja spowodowała u mnie załamanie psychiczne. Nie chcę dużo o tym mówić, ale proszę mi wierzyć, było ze mną naprawdę źle. Do dzisiaj muszę zresztą przepracowywać to z psychologami. Do Paryża miałem jechać jako mistrz olimpijski i to przecież ja wywalczyłem kwalifikację dla sztafety. Ostatecznie nie wiem nawet, kto podjął decyzję, by zostawić mnie w Polsce i na jakiej podstawie. Do dzisiaj mnie to boli i pewnie będzie boleć już do końca życia. Nigdy się z tym nie pogodzę. Dowiedziałem się o tym tak naprawdę kilka dni przed planowanym wylotem na igrzyska. Byłem nawet jako gość na ceremonii ślubowania olimpijskiego. To miało być moje święto, a przemieniło się w koszmar.

Przedstawiciele PZLA tłumaczyli, że tuż przed igrzyskami w wyższej formie byli Maher ben Hlima i Artur Brzozowski. 

Maher faktycznie był bardzo mocny, ale już po starcie indywidualnym okazało się, że ma problemy i było jasne, że nie uda mu się zregenerować do sztafety. Artur z kolei od razu mówił, że jedzie do Paryża tylko na start indywidualny. W tych okolicznościach brak dowołania mnie traktuję jako kolejną bardzo bolesną szpileczkę.

I co teraz?

Nie złożę dzisiaj żadnej deklaracji. Po prostu daję sobie czas do końca roku, by znów zakochać się w chodzie sportowym. Obecnie pozrywano ze mną wszystkie kontrakty reklamowe, a w sporcie mogę być dzięki obecności w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym. Jestem im wdzięczny za wsparcie, bo bez tego już kilka miesięcy temu zakończyłbym karierę.

Planuje pan w ogóle jeszcze jakiś start w zawodach?

Nie mam nic konkretnego na myśli, ale być może wystartuję gdzieś w drugiej części sezonu. Nie interesuje mnie jednak wyjazd na zawody tylko po to, by się przejechać. Na razie musiałbym odbudować szybkość, a do tego potrzeba przynajmniej 6-8 tygodni mocnych treningów. Nie jestem na to gotowy. W sierpniu odbywają się mistrzostwa Polski w chodzie na 10 kilometrów, więc to może będzie dobra okazja. Mogę zapewnić, że gdy tylko wróci mi radość z chodzenia, to kibice szybko się o tym dowiedzą.

Sam powiedział pan, że dzisiaj sport to zaledwie 40 procent pana aktywności. To czym zajmuje się pan przez większość czasu?

Szukaniem swojej drogi po karierze sportowej. Uczestniczę w wielu spotkaniach, wygłaszam mowy motywacyjne, szukam swojego miejsca w biznesie. Poza tym kupiłem sobie starszy samochód i powoli go remontuję. Jestem fanem motoryzacji i w końcu mam czas na takie przyjemności.

Już wie pan, co mógłby pan robić po zakończeniu kariery?

Zapewne odnalazłbym się w marketingu. Chodzi mi jednak po głowie, by zostać w sporcie jako trener. Chciałbym się dzielić swoim doświadczeniem, bo sporo widziałem i sporo przeżyłem. Ciągłe brakuje mi zawodów i rywalizacji, więc może w ten sposób zrekompensowałbym sobie brak startów. Mam nadzieję, że pod koniec roku będę znał już swoją drogę życiową na kolejnych kilka lat.

To wszystko brzmi bardzo smutno. Co w takim razie trzyma pana jeszcze przy sporcie?

Poczucie, że nie jestem spełnionym sportowcem. Chciałbym udowodnić sobie i innym, że jestem w stanie wrócić do światowej czołówki. Moim marzeniem jest wywalczyć jeszcze medal mistrzostw Europy. Czuję, że byłoby mnie na to stać. Obecnie bardzo blokuje mnie głowa, a bez tego nie ma szans na rywalizację na najwyższym poziomie. Musiałby się wydarzyć dużo rzeczy, by to się zmieniło, ale to nie jest niemożliwe.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (5)
avatar
falubaz mistrz
13.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zmień kraj np. Na Luksemburg i wtedy pojedziesz 
avatar
Trzygrosz54
12.05.2025
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Wywalczył tytuł mistrza olimpijskiego !!! i należą mu się pokłony do końca jego żywota.Ma prawo do prelekcji na temat motywacji,chociażby na podstawie okresu przygotowawczego przed Tokio..,Mist Czytaj całość
avatar
yes
12.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czy tytułowymyśliwacz nie podaje nazwiska - by ktoś nie pomyślał, że chodzi o Jonnego z mocnego uderzenia??? 
avatar
Katon el Gordo
12.05.2025
Zgłoś do moderacji
7
2
Odpowiedz
A to ciekawe ! Facet uczestniczy w spotkaniach i wygłasza na nich mowy motywacyjne SAM NIE MOGĄC ZNALEŹĆ MOTYWACJI DO TRENINGU. W takim razie czy w ogóle wie o czym mówi ? 
Zgłoś nielegalne treści