Każdy może być jak Robert Kubica. Świat esportu przepustką do kariery w Formule 1

McLaren rzucił nowe wyzwanie, gdy kilka miesięcy temu ogłosił: podpiszemy kontrakt z najszybszym kierowcą-amatorem, który weźmie udział w naszych testach. Szczęśliwiec ma 25 lat, pochodzi z Holandii, nazywa się Rudy van Buren.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Symulator Formuły 1 Getty Images / Peter Fox / Symulator Formuły 1

Odzew na ogłoszenie McLarena był niespotykany: zgłosiło się 30 tys. śmiałków z całego świata. Oczywiście chodziło o kandydatów na stanowisko kierowcy w symulatorze F1. Taki "kierowca" musi być nie tylko piekielnie szybki. Musi mieć także wiedzę inżynierską oraz zdolności umysłowe i fizyczne wymagane do opracowania i udoskonalenia bolidu.

Symulator za kilkaset tysięcy złotych

Ścieżka, jaką podążył Rudy van Buren, jest z pewnością drogowskazem dla tych, którym marzyło się kiedyś by być jak Robert Kubica, który zresztą w najbliższym sezonie także będzie głównie pracował na symulatorze... Tyle że Williamsa.

Symulator, który może dać coś więcej niż namiastkę bolidu F1, nie należy do tanich. To nie jest kierownica za 2000 zł kupiona w znanej sieci marketów z elektroniką, ale skomplikowany sprzęt, pełen podzespołów, których na co dzień używają teamy z F1. - Flagowy produkt, na którym trenują zawodnicy, to kompletnie wyposażony symulator z siłownikami ruchu za około 50 tys. euro. Mamy też symulatory do domowego zastosowania, które nie są wyposażone w system ruchu, ale budujemy je na profesjonalnych podzespołach. Takie urządzenia treningowe sprzedajemy w cenie 40-60 tys. złotych - mówi WP SportoweFakty Radosław Turek z Ragnar Simulator.
Symulator Ragnar Simulator Symulator Ragnar Simulator
Jak bardzo taki symulator jest w stanie oddać realizm bolidu F1? - Może posłużę się opinią kierowców wyścigowych i rajdowych, którzy przyjeżdżają do nas i chcą trenować na tych symulatorach. Realizm fizyki jazdy jest na poziomie 80-90 procentach. Czyli jakich nawyków nauczymy się na symulatorze, takie będziemy mieli podczas wyścigu - wyjaśnia.

Realizm torów Formuły 1

Większość torów "wgranych" do symulatorów zostało laserowo zeskanowanych, czyli są one wierną kopią przeniesioną 1 do 1 do świata wirtualnego. Jeśli gdzieś jest mały dołek, to ten dołek znajdzie się także w oprogramowaniu. To pozwala w pełni cieszyć się realizmem toru i daje możliwość bezpośredniego porównania czasów okrążeń w wirtualu i na żywo.

- Trzeba przyznać, że nasze oprogramowanie jest bardzo zbliżone do tych, które używają teamy z F1. One bardzo dużo pracują nad fizyką jazdy. My też zajmujemy się takimi rzeczami, od zera tworzymy auta i fizykę do nich. Pod tym kątem rozbieżności pomiędzy naszymi symulatorami a drużyn F1 są niewielkie. Natomiast ich symulatory po prostu w inny sposób symulują siły przeciążenia działające na kierowcę, ponieważ są bardziej rozbudowane pod tym kątem - dodaje założyciel Ragnar Simulator.

Nawet jeśli nie stać nas na kupno tak drogiego symulatora to nic straconego. W Częstochowie w siedzibie firmy, a także od kwietnia w Gdyni, każda osoba może poczuć się jak kierowca Formuły 1 czy popularnej "rajdówki".

ZOBACZ WIDEO: Oni zajmą miejsce Borka czy Szpakowskiego? Tak pracują komentatorzy e-sportu

Praca w Woking

Wróćmy jeszcze do Rudy'ego van Burena. Holender przynajmniej do końca roku będzie pracował z McLarenem w siedzibie firmy w Woking. Spędzi tysiące godzin w symulatorze, aby nawet o jedną setną sekundy poprawić osiągi bolidu, za którym podczas wyścigu zasiądzie Fernando Alonso.

Wiele lat temu van Buren musiał porzucić motosport. Miał zaledwie 16 lat, gdy sięgnął po zwycięstwo w mistrzostwach Holandii w kartingu. Jak wielu zawodników w tym wieku musiał porzucić swoją pasję, ponieważ nie było go stać, aby się rozwijać.

Po wielu latach wrócił, ale już nie na prawdziwy tor tylko na ten wirtualny. Zaczął brać udział w esportowych wyścigach, gdzie również trzeba się wykazać niemałymi umiejętności. Było to jednak tylko hobby aż do czasu, gdy wygrał kontrakt w McLarenie.

Warto dodać, że w jednym z finałów walczył Nikodem Wiśniewski, który ostatecznie na mecie zajął drugą pozycję, ustępując właśnie van Burenowi. W finałowej 20. byli również inni Polacy: Dawid Mroczek i Zbigniew Siara.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×