Euro 2016: Portugalia miała dość porażek, dlatego sprzedała duszę diabłu

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Choć Portugalia zaczęła eliminacje Euro 2016 od wielkiej wpadki, 0:1 z Albanią na własnym boisku, kolejne 7 spotkań wygrała. Zawsze jedną bramką. Może nie była to zbyt efektowna droga do turnieju, ale droga skuteczna.

Już podczas turnieju Portugalczycy mieli problem z wygrywaniem. Choć nie można odmówić im ambicji. W spotkaniach z Islandią i Austrią zawodnicy Santosa dwukrotnie remisowali, 1:1 i 0:0, choć oddali w sumie 50 strzałów. W spotkaniu z Węgrami, przyparci do muru, dali się ponieść fantazji. Zremisowali 3:3. Tylko nowemu regulaminowi zawdzięczają, że wyszli z grupy. W grupie F przegrali z Islandią i Węgrami. Biorąc pod uwagę pozycję drużyn na międzynarodowej scenie, to wynik na pograniczu kompromitacji.

Santos nie był zadowolony. Ale nie z trzeciego miejsca tylko z trzech straconych bramek. W jego hierarchii wyniki 1:0 ma zdecydowanie większą wartość niż 3:2. Woli zachowawczy system 4-4-2 niż ofensywny 4-3-3.

- Jeśli mamy wygrać te mistrzostwa, styl jest mniej istotny - odpierał ataki dziennikarzy Jose Fonte. Przedstawiciele mediów faktycznie byli niezadowoleni.

Santos był pragmatyczny. Trochę jak Adam Nawałka, uznał, że zamiast fantazjować, musi dostosować zawodników do możliwości. Nie można odmówić mu umiejętności podjęcia ryzyka, bo przecież dał grać młodzieży. Ważne role w jego zespole odgrywają choćby finaliści zeszłorocznego euro do lat 21: Raphael Guerreiro, William Carvalho czy Joao Mario. Ale ryzyko nie oznacza szaleństwa. Dopiero mecz z Chorwacją zmienił defensywne nastawienie. A konkretnie moment, gdy drużynie nie szło i na boisku pojawił się rewelacyjny 18-latek, Renato Sanches. Przejął stery w drużynie, wziął na siebie odpowiedzialność i dał Portugalii nowe życie. W meczu z Polską wyszedł już w pierwszym składzie i zagrał znakomicie. Portugalia wciąż byłą defensywna, ale spuściła hamulec ręczny.

W trakcie turnieju wykształciła się defensywna czwórka, która jest bardzo mocną formacją: Cedric, Pepe, Jose Fonte, Guerreiro. Poza Sanchesem pomoc gra bardzo zachowawczo. Tu Santos sporo rotuje, bo wierzy że to klucz do sukcesu na dużej imprezie. I nie słucha podpowiedzi. Od początku pół kraju chciało, żeby zrezygnował z Andre Gomesa , który uchodził za słabe ogniwo, ale on uparł się, że to "zawodnik, który zapewnia stabilizację w środku". Zrezygnował z niego wtedy kiedy chciał. Ale zestawienie Portugalii w środku jest często zagadką i nie ma nic wspólnego z siłą zespołu "na papierze".

Z przodu są Nani i oczywiście Cristiano Ronaldo. Graja wąsko, inaczej niż w swoich klubach. Na grę Cristiano wielu specjalistów narzeka, ale w najważniejszych momentach decydował o sukcesie swoje drużyny.

Ku uciesze tłumów Portugalczyków, którzy na miejscu dopingują zespół. Mieszka ich we Francji ponad 1,2 miliona (z czego połowa to Portugalczycy, a połowa ma portugalskie korzenie) i stanowią trzecią najliczniejszą mniejszość etniczną kraju gospodarzy Euro 2016. Było to widać w ośrodku treningowym Marcoussis pod Paryżem, gdy panowała tu nieprawdopodobna histeria.

Już dziś wiadomo, że Santos zostanie zapamiętany w Portugalii jako człowiek sukcesu. A ta drużyna jako ważna w historii. Ale czy jako wyjątkowa?

Marek Wawrzynowski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×