Powiązania z Rosją i Putinem. To dopiero początek jego problemów

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / EPA/BIEL ALINO / Na zdjęciu: od lewej Robert Kubica, Gerard Lopez, Eric Boullier i Witalij Pietrow
PAP/EPA / EPA/BIEL ALINO / Na zdjęciu: od lewej Robert Kubica, Gerard Lopez, Eric Boullier i Witalij Pietrow
zdjęcie autora artykułu

Gerard Lopez pod koniec 2009 roku nabył zespół Renault w F1, po czym ściągnął do niego Roberta Kubicę. Teraz 50-latek ma poważne problemy. Śledczy zaczęli badać jego majątek w związku z podejrzeniami o współpracę z Rosją i Władimirem Putinem.

Gerard Lopez pojawił się w Formule 1 pod koniec 2009 roku, gdy zarządzana przez niego grupa Genii Capital nabyła zespół Renault. Biznesmen z Luksemburga stał za decyzją, by ściągnąć do ekipy Roberta Kubicę, który reprezentował stajnię z Enstone w sezonie 2010.

Po tym jak Lopez postanowił zmienić nazwę zespołu na Lotus, Kubica miał być jego liderem w roku 2011. Tyle że wszystko zmienił fatalny wypadek Polaka w rajdzie samochodowym we Włoszech. W miejsce krakowianina ściągnięto później Kimiego Raikkonena, ale z czasem wyszło na jaw, że Lotus ma problemy finansowe. Aż w końcu Lopez sprzedał ekipę z powrotem Renault.

Oskarżenia pod adresem byłego właściciela Renault w F1

Teraz biznesmen z Luksemburga znów jest na ustach wielu osób w padoku. Wszystko przez śledztwo tygodnika "D'Letzebuerger Land". Dziennikarze zbadali dokładnie przelewy Lopeza, który posiadał nie tylko ekipę F1, ale też klub piłkarski w ojczyźnie i firmę inwestycyjną w Hongkongu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!

- Prokuratura w Luksemburgu zwróciła się o doprowadzenie pana Lopeza do sądu karnego. Oskarżenia dotyczą fałszerstw i malwersacji pieniędzy - powiedział rzecznik sądu, którego cytuje "The Guardian".

- Pan Lopez kategorycznie zaprzecza zarzutom, jakie są kierowane przeciwko niemu. Jest przekonany, że sąd oczyści jego imię. Nie ma jeszcze decyzji, czy sąd przeprowadzi rozprawę, czy też odrzuci wniosek prokuratury - stwierdził z kolei rzecznik Lopeza.

Podejrzane przelewy

Z informacji śledczych wynika, że Gerard Lopez w kwietniu 2016 roku przekazał wysoką darowiznę na rzecz torysów. Miało to miejsce na dwa miesiące przed referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Były właściciel i szef zespołu F1 miał przelać 400 tys. funtów Partii Konserwatywnej, która od początku opowiadała się za brexitem.

Rzecznik Lopeza zaprzecza jednak sugestiom, jakoby Luksemburczyk finansował kampanię na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Przelew zrealizowany w 2016 roku miał być formą wsparcia dla Zaca Goldsmitha w wyborach na burmistrza Londynu.

Lopez znalazł się pod lupą śledczych, bo po wszczęciu wojny w Ukrainie zajęli się oni jego powiązaniami z Rosją. Przypomnijmy, że w Renault i Lotusie startował Witalij Pietrow, który był partnerem Roberta Kubicy w sezonie 2010. Pietrow stał się wówczas pierwszym Rosjaninem w F1, a zespół z Enstone organizował nawet pokazowe jazdy bolidem samemu Władimirowi Putinowi.

Sama darowizna na rzecz torysów budzi wątpliwości etyczne, bo Lopez jest obywatelem Hiszpanii, który posiada też obywatelstwo Luksemburga. 50-latkowi pozwolono na wsparcie Partii Konserwatywnej, bo znalazł się na liście osób uprawnionych do głosowania w Wielkiej Brytanii.

Gerard Lopez jest jednym z wielu zagranicznych podmiotów wspierających torysów. W takich sytuacjach niezbędna jest transparentność, a w przypadku biznesmena tego zabrakło. Zwłaszcza że niedawno "The Observer" informował, że Partię Konserwatywną licznymi przelewami wspierał też Karan Chanana. Biznesmen z Indii przekazywał środki poprzez firmę, która oficjalnie notowała ogromne straty finansowe.

Prawo w Wielkiej Brytanii stanowi, że partie polityczne nie mogą przyjmować darowizn od zagranicznych firm i osób prywatnych, ale znajduje się w nim pewien wyjątek. Przedsiębiorcy spoza Wysp mogą przelewać środki, o ile pochodzą one z zysku wypracowanego na terenie kraju. Dlatego, po wybuchu afery z Chananą, wezwano brytyjski rząd do wprowadzenia bardziej restrykcyjnych przepisów. Tak się jednak nie stało.   Powiązania z Rosją

Lopez pełnił funkcję prezesa w Rise Capital AB, która podpisała szereg kontraktów w Rosji o wartości 1 mld funtów. Wśród partnerów biznesowych 50-latka znajdowały się przede wszystkim państwowe banki, na które nałożono sankcje po aneksji Krymu przez Rosję. Miały one finansować inwestycje w rosyjską infrastrukturę, realizowane przez firmy Lopeza.

W książce "Ludzie Putina" autorka Catherine Belton opisała relację Lopeza z prezydentem Rosji, zdradzając szczegóły wizyt obu panów w letniej rezydencji władcy Kremla. Jednak przedstawiciele byłego właściciela Renault zaprzeczają, jakoby biznesmen żył w bliskich kontaktach z Putinem.

Przedstawiciele Lopeza twierdzą, że Putin pojawił się na kilku imprezach Renault i otrzymał szansę jazdy bolidem F1, bo firmy z Rosji wspierały wówczas zespół. Podkreślono też, że biznesmen wycofał się z aktywności w królowej motorsportu w 2015 roku. Zaprzeczył też, jakoby prowadził inwestycje w Rosji poprzez Rise Capital AB.

Lopez działał też w piłce nożnej - przez pewien czas był właścicielem klubu Lille OSC, w lipcu ubiegłego roku przejął zaś Girondins Bordeaux. Ten drugi klub ostatnio został zdegradowany do trzeciej ligi wskutek olbrzymich problemów finansowych.

Czytaj także: Prestiżowa porażka Netfliksa. Nikt tego nie zakładał Rosjanin walczy o odzyskanie pieniędzy. Jest komentarz prawnika

Źródło artykułu:
Komentarze (0)