Sergio Perez na początku sezonu podpisał kontrakt z Red Bull Racing na kolejne dwa lata (2025-2026). W padoku Formuły 1 panuje jednak powszechne przekonanie, że zespół z Milton Keynes nie zamierza kontynuować współpracy z 34-latkiem z powodu jego fatalnej postawy. Sam zainteresowany od tygodni zaprzecza spekulacjom i jest pewny pozostania w F1.
Jednak po GP Abu Zabi, w którym Perez znów się nie popisał i nawet nie dojechał do mety, kierowca Red Bulla nieco zmienił narrację. - Nie wiem, co się stanie. Wiem, że mam kontrakt na 2025 rok. Jeśli nic się nie zmieni w kolejnych dniach, to będę tutaj w kolejnym sezonie. Na razie tyle mogę powiedzieć. Mam ważną umowę - powiedział reprezentant "czerwonych byków" przed kamerami Sky Sports.
O co zatem chodzi? Kontrakt Pereza z Red Bullem ma mu gwarantować pokaźne zarobki. - Według plotek, jakie pojawiają się w padoku, chodzi o 16 mln dolarów. Sergio chce odzyskać jak największą część należnych mu pieniędzy i nie zamierza łatwo rezygnować ze swojego miejsca. Z moich informacji wynika, że prawnicy to wszystko omawiają - ujawnił Nico Rosberg, mistrz świata F1 z sezonu 2016 i ekspert Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol
Jeśli Perez będzie twardo obstawał przy swoim, Red Bull może zwolnić go z obowiązku jazdy w F1 - na to ma pozwalać jego kontrakt. Wtedy Meksykanin będzie pełnił jedynie funkcję ambasadora marki albo będzie wykorzystywany do akcji promocyjnych i przejazdów demonstracyjnych, jakie Red Bull organizuje na całym świecie.
Murem za Perezem stoją jego sponsorzy, którzy mają gwarantować "czerwonym bykom" co najmniej 10 mln dolarów rocznie. Nie ma jednak informacji, czy firmy powiązane z meksykańskim kierowcą wypłacą Red Bullowi obiecane środki, jeśli ten nie będzie regularnie startował w F1. Zależy to od zapisów umów sponsorskich, które pozostają tajne.
Red Bull jest zdecydowany na rozstanie z Meksykaninem, bo jego słabe wyniki przesądziły o tym, że zespół nie obronił tytułu w klasyfikacji konstruktorów. Równocześnie premie w F1 wypłacane są w oparciu o zdobycze punktowe poszczególnych ekip, więc stajnia z Milton Keynes straciła na tym łącznie kilkadziesiąt milionów dolarów.
- To był skomplikowany wyścig. Dobre podsumowanie tego, z czym mierzyliśmy się w tym roku. Bez wątpienia my, kierowcy, jesteśmy zależni od naszego otoczenia. Od bolidu i tego, jak bardzo jesteśmy w stanie wycisnąć z niego 100 proc. W tym roku miałem samochód, w którym ledwo byłem w stanie wydobyć 100 proc. Dlatego to był tak skomplikowany sezon - podsumował swoją kampanię Perez po GP Abu Zabi.