Jeszcze we wrześniu 2024 roku szefowie Volkswagena wypowiedzieli układy zbiorowe ze związkiem zawodowym w Niemczech, co otworzyło drogę do masowych zwolnień. Gigant motoryzacyjny zamknął już fabrykę Audi w Brukseli i dąży do zakończenia produkcji w kolejnych zakładach na terenie Niemiec. Wynika to m.in. z wysokich kosztów pracy i spadającej sprzedaży aut z grupy VW.
Podczas gdy grupa Volkswagen zamierza ciąć koszty i zwalniać niemieckich pracowników, wcześniej firma przewidziała podbój Formuły 1. W tym celu zakupiła zespół Stake F1 Team za ok. 600 mln dolarów. Dodatkowo przewidziała stworzenie własnego programu silnikowego w zakładach Neuburgu. Szacuje się, że łącznie w ciągu kilku lat Niemcy wydadzą na F1 ok. 1 mld dolarów.
Niemieckim związkom zawodowym nie podoba się fakt, że firma chce ograniczać zatrudnienie, a równocześnie wydaje olbrzymie środki na F1. - Audi jest w pełni zaangażowane i myślę, że nikt już w to nie wątpi - komentuje sytuację Mattia Binotto, cytowany przez "Auto Motor und Sport".
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
Jak wyjaśnia lider projektu Audi w F1, sytuację uratowała inwestycja katarskiego funduszu. Szejkowie zaangażowali się w cały projekt, wykładając na stół ok. 300 mln dolarów. - Katarski fundusz zaangażował się w ten projekt i to jest ważne przesłanie dla innych. Wysyła to również wewnętrzny komunikat do Audi, że jest to zobowiązanie na długie lata - dodał Binotto.
Obecnie Stake F1 Team ma główną siedzibę w szwajcarskim Hinwil, od 2026 roku silniki produkowane będą w niemieckim Neuburgu, a dodatkowo zespół należący do Audi pracuje nad stworzeniem kolejnej bazy w Wielkiej Brytanii. Zatrudnienie ma tam znaleźć ok. 200 osób.
- Jesteśmy na początku drogi, aby przekształcić Stake F1 Team w zespół Audi, a ostatecznie - czołową ekipę F1. Mamy pięć sezonów, by walczyć o tytuł. Pierwsze trzy lata poświęcimy na budowanie zespołu, a kolejne dwa poświęcimy na konsolidację i dopracowanie wszystkiego, abyśmy mogli osiągnąć nasze cele - oświadczył Binotto.
- Nie można osiągnąć transformacji w jeden sezon czy kilka miesięcy. Gdzie teraz jesteśmy? Na pewno nie tam, gdzie chcemy być. Ani pod względem siły roboczej, ani nie mamy odpowiednich narzędzi. Jednak powoli dostrzegamy oznaki rozwoju - podsumował Włoch, który w przeszłości był szefem Ferrari.