W ostatnich tygodniach obserwowaliśmy, jak rosną oczekiwania względem Ferrari. Ogromne zainteresowanie transferem Lewisa Hamiltona sprawiło, że wielu kibiców oczekiwało zwycięstwa włoskiej ekipy w GP Australii. Zdecydowana część ekspertów po zimowych testach Formuły 1 była przekonana, że tylko Włosi mogą zagrozić McLarenowi.
Tymczasem stajnia z Maranello zawiodła w Melbourne. Charles Leclerc i Lewis Hamilton słabo wypadli w kwalifikacjach, zaś w deszczowym wyścigu było jeszcze gorzej. Monakijczyk finiszował jako ósmy, Brytyjczyk wjechał na metę jako dziesiąty.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła
Wynik Ferrari mógłby być lepszy, gdyby nie błąd strategiczny w końcówce wyścigu, kiedy to zespół początkowo nie założył opon deszczowych Leclercowi i Hamiltonowi. - Straciliśmy swoją szansę. Zwłaszcza w takich zmieniających się warunkach, gdy nie mamy tempa, to właśnie wtedy trzeba zdobywać punkty, a my tego nie zrobiliśmy - powiedział Monakijczyk w Sky Sports.
Leclerc przyznał, że zespół nie był wystarczająco szybki na początku wyścigu, a kiedy przyszło do podejmowania kluczowych decyzji, popełnił błędy. - Jestem pierwszym do przyznania się do błędu, bo obróciłem się na wyjściu z jedenastego zakrętu. Przez to straciłem cztery czy pięć pozycji. Gdyby nie to, moglibyśmy skończyć na trzecim lub czwartym miejscu - dodał kierowca Ferrari.
Pomimo optymizmu przed sezonem, Ferrari nie osiągnęło oczekiwanego tempa na Albert Park. Dodatkowo, ze względu na deszczowe warunki w niedzielę, trudno będzie włoskiej ekipie zebrać potrzebne dane. – Nie wiemy więcej niż w sobotę. Warunki były tak specyficzne, że trudno cokolwiek z nich wyciągnąć - stwierdził Leclerc.
W normalnych warunkach McLaren ma obecnie gigantyczną przewagę tempa nad rywalami w F1, zaś Max Verstappen był w stanie wykorzystać mokry tor, aby zrobić różnicę i w ten sposób Holender zameldował się na podium w Australii.
- My byliśmy zdecydowanie daleko w tyle pod względem tempa w porównaniu do McLarena i Maxa, więc musimy to przeanalizować. Byliśmy na poziomie Mercedesa, ale to wszystko. McLaren i Red Bull byli znacznie szybsi, więc przed nami dużo pracy - podsumował Leclerc.