Tylne skrzydło w bolidach McLarena stało się tematem dyskusji po GP Japonii, gdzie zauważono jego elastyczność. Wprowadzone przez FIA nowe testy miały zakończyć problem tzw. "mini DRS", jednak niektóre zespoły Formuły 1 nadal przyciągają uwagę i oskarżane są o naginanie przepisów.
W otwierającym sezon GP Australii, FIA ustaliła otwarcie tylnego skrzydła na 2 milimetry. Mimo to, zespoły nadal zyskiwały przewagę, co skłoniło do wprowadzenia dyrektywy technicznej w Chinach, redukującej otwarcie do 0,5 milimetra. W Japonii zlikwidowano margines błędu 0,25 milimetra, ale niektóre ekipy nadal musiały dostosować swoje skrzydła.
ZOBACZ WIDEO: Dlaczego zawodnicy nie chcą jeździć w sparingach? Pawlicki komentuje
FIA potwierdziła, że cztery lub pięć zespołów musiało dokonać zmian w tylnych skrzydłach, aby przejść testy. Wśród nich znalazły się Haas i Alpine. McLaren również został wymieniony w tym gronie, choć nie jest jasne, czy musiał wprowadzić zmiany.
Jedno jest pewne. Samochody Lando Norrisa i Oscara Piastriego przeszły inspekcje techniczne w padoku, ale zdjęcia z jazdy na torze Suzuka pokazują, że skrzydło nadal się ugina.
W momencie osiągania przez bolid dużych prędkości, tylne skrzydło w modelu MCL39 ugina się, a przy niskich prędkościach wraca do normalnego kształtu. Jest to mniej widoczne niż np. w przypadku skrzydła w samochodzie Red Bull Racing - RB21.
Porównanie skrzydeł McLarena i Red Bulla pokazuje różnice w elastyczności. To wzbudza pytania o zgodność z regulacjami FIA i potencjalne korzyści aerodynamiczne.