Jest kolizja, nie ma winnego. Spór w F1

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Yuki Tsunoda (z lewej) i Pierre Gasly
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Yuki Tsunoda (z lewej) i Pierre Gasly

Na pierwszym okrążeniu wyścigu F1 o GP Arabii Saudyjskiej doszło do kolizji. Zderzyli się Yuki Tsunoda i Pierre Gasly. Żaden z nich nie przyznaje się do winy.

Nocne zawody Formuły 1 w Arabii Saudyjskiej miały emocjonujący początek. Na starcie doszło do potyczki walczących o pozycję lidera Oscara Piastriego i Maxa Verstappena. Mistrz świata, próbując bronić pierwszego miejsca, ściął zakręt, przez co później dostał 5-sekundową karę od sędziów i stracił prowadzenie. Australijczyk wygrał, dzięki czemu objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej F1.

Za ich plecami też się działo. Stłuczkę mieli Yuki Tsunoda oraz Pierre Gasly - kiedyś partnerzy zespołowi z czasów juniorskiej ekipy Red Bulla. Na tyle poważną, że obaj odpadli z dalszej rywalizacji. Konieczny był też wyjazd samochodu bezpieczeństwa, by w trakcie neutralizacji funkcyjni posprzątali tor.

ZOBACZ WIDEO: Dwa powody. To dlatego Zmarzlik jest wierny Motorowi

Nowy reprezentant Red Bull Racing i zawodnik Alpine walczyli o ósmą pozycję. W czwartym zakręcie toru w Dżuddzie francuski kierowca zuchwale zaatakował Tsunodę po zewnętrznej. Gdy był już nieco z przodu, dotknęli się, a następnie obrócili. W efekcie obaj wylądowali na bandzie. Gasly rozbił swój bolid dość poważnie. Tsunoda mniej, ale ostatecznie on także nie mógł kontynuować rywalizacji.

Po opuszczeniu kokpitu żaden z kierowców nie czuł się winny zdarzenia. Tsunoda przekonywał, że był to po prostu nieszczęśliwy incydent, za który nie można przypisać nikomu odpowiedzialności. - Ciężko obwiniać czy to mnie, czy Pierre'a. Zrobiłem, co mogłem, aby tego uniknąć - wytłumaczył Japończyk, cytowany przez motorsport.com.

- Jechałem za Sainzem, w pełni kontrolowałem prędkość. Nie było tak, że prawie wjechałem w Carlosa. Miałem sytuację całkowicie pod kontrolą. Starałem się, jak potrafiłem, żeby nie uderzyć w Pierre'a, szczególnie że to prawdopodobnie najciaśniejszy zakręt na tym torze. Szkoda, że tak się to skończyło. Można powiedzieć, że było miejsce, ale z mojego punktu widzenia nie miałem gdzie uciec i próbowałem zwolnić, aby do tego nie doszło - dodał.

Gasly również twierdzi, że nie zrobił nic źle. - Nie mam dużo do powiedzenia na ten temat. Znam go. W życiu nie było to specjalnie, ale z mojej strony było tak, że miałem dobrą linię dojazdu do czwartego zakrętu, mogłem zahamować dosyć późno i starać się zostawić jak najwięcej wolnego miejsca po zewnętrznej. Samochód przekroczył białą linię. Musiałem pozostać dwoma kołami na torze, żeby dokończyć wyprzedzanie. Ostatecznie to było delikatne dotknięcie, szkoda że skończyło nam obu wyścig - powiedział Francuz.

Sędziowie widzieli całe zajście podobnie, gdyż nie ukarali nikogo.

Dla Yukiego Tsunody to szczególnie bolesne odpadnięcie, bo minęły trzy wyścigi, odkąd zastąpił Liama Lawsona w barwach seniorskiego zespołu Red Bulla, a zdobył zaledwie dwa punkty dla swojej nowej ekipy. W efekcie stajnia z Milton Keynes plasuje się tylko na trzecim miejscu w klasyfikacji konstruktorów i traci już 99 "oczek" do pierwszego McLarena. Niemal wszystkie jej punkty są zasługą jednego kierowcy - Maxa Verstappena.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści