W zeszłym roku, zanim Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA, jego niespodziewana obecność w padoku Formuły 1 przy okazji GP Miami wywołała niemałe poruszenie. Teraz, w kontekście międzynarodowych kontrowersji związanych z taryfami celnymi, gazeta "Le Journal de Montreal" informuje, że 45. i 47. prezydent USA planuje przylecieć do Florydy w czwartek wieczorem.
W planach Trumpa jest również wizyta w Palm Beach, oddalonym o godzinę jazdy od toru F1, gdzie ma uczestniczyć w zbiórce funduszy senackich z wiceprezydentem J.D. Vance'em. Tor uliczny w Miami, który poprowadzony jest wokół Hard Rock Stadium, znajduje się mniej niż 100 kilometrów od słynnej rezydencji Trumpa w Mar-a-Lago.
ZOBACZ WIDEO: Kacper Woryna mówi o finansach Włókniarza
Gazeta donosi, że wkrótce będzie wiadomo, czy Trump pojawi się na wyścigu, ponieważ agenci Secret Service będą wyraźnie widoczni na miejscu. W harmonogramie Trumpa na piątek i sobotę nie ma zaplanowanych publicznych wystąpień.
Polityk Republikanów w zeszłym roku wykorzystał GP Miami w kampanii wyborczej. Trump był jednym z gości McLarena, odwiedzał garaż brytyjskiej ekipy i rozmawiał nawet z Lando Norrisem - zwycięzcą wyścigu F1 na Florydzie.
Z informacji "Washington Post" wynikało, że zwolennicy Trumpa chcieli wykorzystać GP Miami w 2024 roku do zbiórki funduszy na jego kampanię. W tym celu biznesmen Steve Witkoff, który obecnie jest doradcą prezydenta ds. Bliskiego Wschodu, wynajął lożę VIP na torze wybudowanym wokół Hard Rock Stadium. Wieloletni przyjaciel Trumpa oczekiwał 250 tys. dolarów od każdego gościa za możliwość oglądania wyścigu Formuły 1 w jego towarzystwie.
Witkoff obiecywał znajomym, że nie tylko obejrzą wyścig F1 wraz z Trumpem, ale też będą mogli liczyć na przelot śmigłowcem nad Miami. W żadnym momencie nie wspominał jednak, że zebrane w ten sposób pieniądze przekazane zostaną na kampanię prezydencką. Jego plany storpedowała jednak Formuła 1.
"Dotarła do nas informacja, że możesz wykorzystać swoją lożę w Paddock Club do celów politycznych, a mianowicie do zbierania pieniędzy na wybory prezydencie i oczekujesz po 250 tys. dolarów od osoby. To wyraźnie narusza umowę licencyjną F1 i GP Miami" - napisali organizatorzy wyścigu do Witkoffa.