Max Verstappen wyraził ulgę, że nikt nie ucierpiał podczas kolizji w alei serwisowej w sprincie Formuły 1 w Miami. Incydent zakończył się dla kierowcy Red Bull Racing surową karą. Dopisanie 10 s do wyniku Holendra sprawiło, że czterokrotny mistrz świata wypadł z punktowanych pozycji.
Do zdarzenia w pit-lane doszło w drugiej fazie sprintu. Na wysychającym torze reprezentant "czerwonych byków" zjechał po opony typu slick, próbując wyprzedzić prowadzących kierowców McLarena, Oscara Piastriego i Lando Norrisa.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Wróbel odpowiada Władysławowi Komarnickiemu
Jednak Holender został wypuszczony ze stanowiska tuż przed Andreą Kimim Antonellim, który miał zatrzymać się w boksie Mercedesa przed nim. Verstappen uderzył w tył samochodu Antonellego i uszkodził przednie skrzydło. Uszkodzenia sprawiły, że jego tempo zmalało i jeszcze na torze został wyprzedzony przez Lewisa Hamiltona. Po doliczeniu 10-sekundowej kary mistrz świata spadł w klasyfikacji sprintu na siedemnastą pozycję.
To kolejny weekend wyścigowy, w trakcie którego Verstappen ma problemy podczas pit-stopów. Wcześniej Holender miał kłopoty z przedłużającym się czerwonym światłem w Bahrajnie. Doszło tam też do przedłużonej wymiany kół w jego bolidzie.
- To były różne incydenty, więc nie można ich porównywać. Myślę, że nikt z nas nie chce, aby takie rzeczy się działy, ale się zdarzyły, więc musimy to zbadać. Cieszę się, że nikt nie został ranny, bo z tymi bolidami, jeśli kogoś uderzysz, nie jest najlepiej. Myślę, że było jasne, co się stało, więc nie mam nic więcej do dodania - powiedział Verstappen w Sky Sports.
Christian Horner dodał, że incydent był wynikiem "błędu ludzkiego". Szef Red Bulla obiecał, że zespół wyciągnie wnioski z tego zdarzenia. Wypadek kosztował Verstappena sześć punktów za trzecie miejsce w sprincie F1. Antonelli również stracił punkty, ponieważ kolizja uniemożliwiła mu wykonanie pit-stopu, co zmusiło go do ponownego zjazdu na zmianę opon na kolejnym okrążeniu.